poniedziałek, 19 grudnia 2011

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Idą święta.
 Widoczne jest to zwłaszcza w pobliżu galerii handlowych, marketów. Dziś także tego doświadczyłam, i to z samego rana. Naiwnie sądziłam, że zdążę przed tłumem. W jednym ze sklepów, przy kasie podsłuchałam rozmowę pracowników,
 "co się dzieje?", odpowiedź "święta". A riposta była następująca:
"A  mówią, że to piękne święta."


Osobiście uważam, że powinny być one poprzedzone Sylwestrem. A potem niech będzie wielkie obżarstwo, bez obaw, ze nie zmieścimy się w kreację sylwestrową. I bez wyrzutów będziemy mogli jeść wszystkie te śledzie, makowce, kutie, popijać kompotem z suszu, spotykać się z rodziną, z przyjaciółmi. i jeść, jeść i jeszcze raz jeść.
Moja siostra napisała że od czasu, kiedy się dowiedziała, że Wigilia została zaadoptowana przez kościół i że obchody rozpoczęły się dużo , dużo wcześniej, to zaczęła je lubić.


Rzeczywiście, święto Bożego Narodzenia nie jest chrześcijańskim świętem, A Jezus nie urodził się 25 grudnia. Katolicy przejęli to z pogańskich obchodów 25 grudnia urodzin Sola- boga słońca. Ten starożytny rytuał Biblia potępiała całkowicie, a potem kościół po cichu to przejął.


Święta Bożego Narodzenia nie są urodzinami Chrystusa.Pochodzą od pogan z Babilonu. Jezus nie urodził się 25 grudnia ani też w czasie zimy .W Palestynie przed 15 grudnia pasterze zabierali swoje owce z pastwisk, by chronić je przed zimnem i deszczem.Zima w Palestynie jest   porą deszczową, a więc najprawdopodobniej wiosną urodził się ten Mesjasz.
W żadnej encyklopedii nie ma wzmianki odnośnie narodzin Chrystusa, są natomiast informacje, ze Boże Narodzenie zaczęto obchodzić dopiero 334 lat po narodzeniu Jezusa,a 25 grudnia był dniem narodzin Nimroda, wnuka jednego z synów Noego.Nomrod był  propagatorem babilońskiego systemu, który bazował na zorganizowanej konkurencji. Był to człowiek zły i bezbożny . Poślubił własna matkę Semiramis, która po wczesnej śmierci swego syna-męża twierdziła, że żyje on nadal jako duch. Twierdziła, że w nocy z uschniętego pnia drzewa wyrosło wiecznie zielone drzewko, symbolizujące nowe życie Nimroda. W każdą rocznicę jego urodzin Nimrod miał odwiedzać to swoje drzewko i zostawiać pod nim prezenty. I tu mamy prawdziwą genezę naszej choinki!
A Babilończycy na skutek tej intrygi zaczeli postrzegać Semiramis jako "Królową Nieba", Nimrod- z kolei zaczął być czczony jako Mesjasz, Syn Baala i Bóg Słońca. 
A prezenty?
Wielu powie, że Biblia mówi nam, żebyśmy dawali prezenty. Bo czyż
trzej królowie nie dawali prezentów kiedy narodził się Chrystus? I znowu nieścisłość, nigdzie nie jest napisane, że było ich trzech.Były tylko trzy dary, mirra, kadzidło i złoto.. Nie byli to królowie,ani mędrcy, najprawdopodobniej magowie.
Wymiana prezentów nie wywodzi się z chrześcijaństwa. 
Proszę też zauważyć, czy jeżeli chcemy uczcić kogoś w dniu jego urodzin, to czy kupujemy prezenty dla wszystkich z wyjątkiem jubilata? A ludzie to robią i zakładają, że Chrystus jest czczony. 


Biblia mówi:
"Gdy zaś Jezus narodził w Betlejemie Judzkim za króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest ten, nowonarodzony, król żydowski? ... I wszedłszy do domu, ujrzeli dziecię z Marią, matką jego, i upadłszy, oddali mu pokłon, potem otworzywszy swoje skarby, złożyli mu w darze złoto, kadzidło i mirrę".
Oni podarowali tylko Jezusowi prezenty, nie swoim przyjaciołom.

Boże Narodzenie jest skomercjalizowanym pogańskim świętem. Zostało utworzone przez pogan setki lat przed Chrystusem. 
Może warto o tym wiedzieć, zanim usiądziemy przy wigilijnym stole, a potem pójdziemy na pasterkę?


Wesołych Świąt!!!

środa, 30 listopada 2011

Mężczyzna i jego pani

Kobiety zarabiają mniej o 20, 30 a nawet 40 procent.

Czy to przejaw dyskryminacji? Nie, same tego chcemy i tylko siebie możemy obwiniać za zaistniały stan rzeczy.A dramatyzowanie i wyolbrzymianie tej, zdawałoby się jawnej dyskryminacji prowadzi nas donikąd.Żądań tych nikt dotąd nie spełnił. I nie spełni.
Jesteśmy wychowywane przez społeczeństwo do bycia głównym ogniwem domowego ogniska.Po ukończeniu studiów wybieramy specjalizacje łatwe, bezstresowe i mało czasochłonne.
Większość kobiet to asystentki, recepcjonistki, sekretarki, lekarki rodzinne.
Wśród mężczyzn dominują profesje chirurgów, kardiologów, prezesów, dyrektorów.
Sekretarka pracuje do godziny szesnastej, dyrektor do dwudziestej, dwudziestej drugiej czy nawet do północy.Nie wychodzi z zegarkiem w ręku i nie liczy dodatkowych piętnastu minut jako czas nadliczbowy.
Niektóre specjalizacje w medycynie wymagają dodatkowych szkoleń, kursów, wyczerpujących godzin pracy, zabiegów decydujących o życiu i śmierci pacjenta.
 A pediatra zaleci syrop na kaszel, jeśli to nie pomoże, sięgnie po antybiotyk.Szwecja uważana jest przez wielu za raj równouprawnienia. Parytety płacowe są narodowa religią, a odsetek kobiet pracujących jest jednym z najwyższych na świecie. Państwo zapewnia płatne urlopy rodzicielskie.
                                                             Domowe ognisko?



A jednak to kobiety wciąż wykorzystują więcej urlopów bezpłatnych i kobiety są częściej zatrudniane w sektorze publicznym czyli gorzej płatnym.
Przykład krajów nadbałtyckich pokazuje, że kobiety pracują mniej mimo sprzyjających warunków.Tym samym mniej zarabiają tylko dlatego, że same tego chcą.
Doskonały system opieki nad dziećmi czy urlopy tacierzyńskie zdają się na nic.Kobiety nadal chcą pracować mniej, a tym samym i mniej zarabiać.
Żyjemy w świecie,w którym płeć stanowi najważniejsza kategorię odróżniającą nas od innych.I chcemy do niej przynależeć.A jednocześnie spoglądamy w górę i zazdrościmy mężczyznom i  chcemy być od nich uzależnione.
Czy my także jesteśmy zwolenniczkami tezy, że kobieta bez mężczyzny ma ukryty feler?

poniedziałek, 21 listopada 2011

Różowe i niebieskie

Mózg mężczyzny jest ok. 8% większy od mózgu kobiety. Różni się także nieznacznie budową, ma większe podwzgórze.
Wielkość ludzkiego mózgu jest uwarunkowana czynnikami genetycznymi. Im większy rozmiar mózgu, tym większe jest IQ. Faktem jest także, że kobiety i mężczyźni zachowują się inaczej. Wszelkie poradniki, ksiązki popularnonaukowe zapewniają, że odmienność wynika z uwarunkowań biologicznych.



Lalka Barbie oraz zestaw kuchenny kojarzy się z dziewczynką, samochody, dźwigi, spidermany z chłopcem. A jeśli jest inaczej? Jeśli chłopczyk jest wrażliwy, preferuje ubieranie lalki? Czerwona lampka zapala się w świadomości rodziców. Czy moment zapłodnienia decyduje o tym, że muszę sprzątać i gotować, a w najlepszym wypadku "leżeć i pachnieć"? A jeśli preferuję czynności typowo męskie, degraduje mnie to w oczach innych? Czy jestem sterowana hormonami i czy z powodu uwarunkowań biologicznych muszę być uwięziona w roli typowej dla mojej płci? Czy muszę być ściśle dopasowana do panujących norm tylko dlatego, że w mojej krwi jest więcej estrogenów niż testosteronu?





Na szczęście jest coraz więcej podstaw naukowych, że stereotypowe opinie są mitami, a różnice między płciami powstają dopiero w trakcie rozwoju człowieka. A ksiażki typu: " Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" dedykowane są dla osób, które poszukują punktu odniesienia dla swoich przestarzałych wzorów myślenia i postępowania.



Jesteśmy jednym gatunkiem homo sapiens. Dopiero uwarunkowania zewnętrzne, rodzice, szkoła, środowisko, mają wpływ na to, czy jako mężczyźni wolimy zawód fryzjera czy jako kobiety- lekarza. To język i zasób słownictwa, czy też ubranie pozwala odróżnić daną osobę od innych pod kątem klasy, statusu społecznego, pozycji i płci. Biologia nie ma z tym nic wspólnego. Tylko środowisko.



Kilkadziestąt lat temu kobiety pozostawały w cieniu do tego stopnia, że z chwilą zamążpójścia rzucały pracę. Do dnia dzisiejszego większość z nas przybiera nazwisko męża. I czuje się spełniona.
Niezależnie od tego,  czy nam się to podoba czy nie, ale nasza psychika dostosowuje się do norm społecznych. Musimy być troskliwe, bierne i mniej ambitne od mężczyzn. I uważamy, że takie powinnyśmy być.

Kiedyś usłyszałam, że nie zostanę przyjęta do pracy, bo jestem kobietą. Nie przyszło mi nawet do głowy żeby potraktować to jako przejaw dyskryminacji. Stwierdziłam ,że ten pan jest nieokrzesanym gburem. I do tego wojskowym.
W dzisiejszych czasach złożyłabym skargę, tylko że teraz tego nie usłyszę, bo to byłoby jawne pogwałcenie praw. Obecnie robi się to w sposób bardziej wyrafinowany, ukryty i niedostrzegalny.
W reklamie proszku do prania, sosu grzybowego czy płynu do naczyń jest kobieta. Luksusowy samochód, biurko prezesa, czy też piwo jest wyraźną domeną mężczyzn.



Tylko w przypadku reklam dla dzieci albo leków na zgagę występują wspólnie, mężczyźni i kobiety- w wieku emerytalnym...

 "Kobieto, puchu marny! Ty wietrzna istoto ,postaci twojej zazdroszczę anieli
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli..."



Tego pana Mickiewicza należy wyeliminować z listy obowiązkowych lektur szkolnych.
 " Im wyżej na filogenetycznej drabinie stoją kręgowce, tym znaczniejszy jest rozwój przodomózgowia, które tworzy właściwy mózg."

A ponieważ podwzgórze wchodzi w jego skład, być może przeczywiście mężczyzna to gatunek stojący wyżej i rację mają zwolennicy żebra Adama?

A ja swoją drogą muszę podziękować Mamie, że nie lubiła koloru różowego i wszystkie ubranka kupowała w kolorze blue.
I zamiast lalek dostawałam książki. I cymbałki!

środa, 2 listopada 2011

Wariacje na temat równouprawnienia

Ostatni artykuł był napisany pod wypływem emocji. Przyjechałam do domu zmęczona i głodna, po 12 godzinach pracy i pomyślałam sobie, po co nam uprawnienia? Co zyskałyśmy, a co straciłyśmy? Dlaczego na siłę próbujemy przekonać, że jesteśmy silne, mądre, inteligentne i wykształcone?

Ale z drugiej strony, jeśli popatrzę na swoje niepracujące koleżanki, nie chciałabym być na ich miejscu.
Stereotyp niemiecki drei mal k..., czyli "Kinder, Kuche und Kirche" jest mi całkowicie obcy.

Ja mam swoją pracę, swoją pasję. Robię coś, co przynosi korzyść innym. Dzięki mojej pracy wzrasta produkt krajowy brutto, zmniejsza się stopa bezrobocia. A w dobie przeludnienia jest to niezwykle istotne. I przede wszystkim pomagam ludziom.

Stereotyp złego dentysty ciągle jest u nas żywy. Strach i ból także. A ja, nieskromnie mówiąc, skutecznie z tym walczę. Moje gabinety sa bardzo przyjazne, kolorowe i w niczym nie przypominają tych sprzed 20-30 laty. Są   ładne, estetyczne i funkcjonalne. A pierwsze wrażenie bardzo się liczy.

Ostatnio słyszałam z ust, skadinąd inteligentnego pana, że "decyzyjność kobiet kończy się w kuchni". Roześmiałam się szczerze i radośnie. Czuję się bliższa mentalnie z moim psem niż z ludźmi normującymi swoje myśli i uczynki według praw i reguł rodem z średniowiecza.
Nie tak dawno usłyszałam " my, europejczycy". Nie mamy w zwyczaju tak siebie nazywać.
Jesteśmy Polakami, katolikami, ale europejczykami?
To coś nowego.
Moja pacjentka, p. Małgosia, która obecnie mieszka w Singapurze, napisała dziś, że tęskni za naszym listopadem i że on wcale nie musi być depresyjny, "przytulny dom,kominek, książka i może być miło"
A dla nas, po gorączce cmentarnej listopad to preludium do Swiąt  Bożego Narodzenia.
Zmiana ekspozycji w sklepach, z gromnic na bombki i mikołaje zacznie sie juz niebawem.
I przesyt reklam, tzw. świątecznych, za pomocą których będą nam chcieli wcisnąć wszystko, co zalega w magazynach.
Czy to im sie uda?
Pewnie. Kawa jacobs filiżanka, espumisan, juz w porządku mój żołądku", wystarczy zmienić opakowanie, dodać karpia i śledzia i mamy święta .
Sorry, zapomniałam o ambi pur i domestosie, no bo przeciez my kobiety z kuchni nie wychodzimy!

czwartek, 20 października 2011

PANIE PREZYDENCIE

 

  W pierwszych słowach mego listu pozdrawiam Pana serdecznie i pytam o Pańskie zdrowie.
 Jak dzieci i wnuki i wielce nam miłościwa Pierwsza Dama?
Nie jest Pan moim Prezydentem. To nie ja Pana wybierałam. Ale jest Pan prezydentem wszystkich Polaków, więc tym samym i moim, Panie Prezydencie. 
     Z prawa wyborczego nie korzystam od 11 lat,a więc proszę o pozbawienie mojej osoby czynnego prawa wyborczego.
 Proszę także o zniesienie tzw. równouprawnienia kobiet, gdyż samo wyrażenie sugeruje nam niespójność. Albo równouprawnienie jest albo go nie ma. Nikt nie mówi przecież o równouprawnieniu mężczyzn. 
Skoro z chwilą zapłodnienia jesteśmy inne, więc tym samym nie możemy być równe Wam, Mężczyznom.
     Nie chcę zabierać Wam miejsc pracy, nie chcę z Wami konkurować. 
Chcę chodzić na bale, wernisaże, wydawać obiady, mieć czas na kosmetyczkę, manikiurzystkę, korzystać z dobrodziejstw cywilizacji, robić botoks i silikon i hialuron.
 Chcę być damą , jeśli nie z łasiczką to z pieskiem przynajmniej. Nie chcę być businesswomen, pracować po 12 godzin, decydować, zatrudniać i zwalniać. Nie chcę być dentystą i ponosić odpowiedzialność za zdrowie innych ludzi. 
To nie dla mnie, to zbyt trudne i skomplikowane. 
     Chcę malować akwarele, lepić garnki,  grać na harfie i śpiewać w chórze. Chcę gotować, haftować, chcę po prostu "leżeć i pachnieć". 
     Panie Prezydencie. 
Jest Pan głową państwa, reprezentantem najwyższego urzędu Rzeczypospolitej Polskiej. Może Pan wszystko, więc proszę Pana o pozbawienie mnie prawa wyborczego.
     A jeśli to się sprawdzi, w 2015 roku poproszę szanownego Pana Małżonka, żeby zagłosował na Pana, Panie Prezydencie. I będzie nam Pan panował długo i miłościwie, a my kobiety będziemy Pana chwalić i psalmy śpiewać.
        

poniedziałek, 10 października 2011

Walka wyborcza



Każdy protestuje na miarę swoich możliwości. I fantazji.
Ja nawoływałam do bojkotu wyborów. Inni podkładają ładunki lub ostrzegają przed nimi. Czy to pobudzi do myślenia tzw. klasę polityczną?
Wątpię. Oni nie myślą, oni działają, za pozwoleniem, oczywiście wyborców.
Tusk wykorzystał dobre, bo sprawdzone metody manipulacji i totalitarnej propagandy. I zarzuca kolaborację PIS z kibolami i dewotami. Skutecznie, bo nawet Kuba Wojewódzki deklaruje, że boi się PIS.
Nie przestraszyłam się partii Jarosława i nie poszłam na wybory.
Wybrałam się na długi spacer, po Berlinie. Okolice Szprewy, Bundestagu oraz Instytut Willy Brandta.
To był WIELKI CZŁOWIEK.


A nasze trio? Tusk, Kaczyński i winiarz z Biłgoraja?
To nie są politycy, to działacze partyjni, trzecia liga okręgowa.
I tylko Czako może protestować, bo nie spełniłam obietnic przedwyborczych. Nie zabrałam go na spacer.
Ale Czako zadowoli się smakołykiem.
A jaki smakołyk będą mieli dla nas Tusk i spółka?
Sorry, nie dla nas, dla Was.

wtorek, 27 września 2011

NIE WYBOROM !

Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu. Ale, szczerze mówiąc, nie widziałam ciekawego tematu.
 Po powrocie z urlopu sporo pracy, a każdą wolną chwilę wolałam spędzać na świeżym powietrzu, korzystając z uroków końca, tego jakże kapryśnego, lata.

Po raz trzeci zaczełam także czytać M. Prousta" W poszukiwaniu straconego czasu". Pierwsza próba była w liceum. Pewnie chciałam komuś zaimponować. Druga na studiach, musiałam się nieszczęśliwie zakochać i doskonale rozumiałam dylematy Karola Swanna.
Teraz traktuję to jako ucztę dla zmysłów. Jakże wielka odskocznia od tego, co się dzieje w świecie rzeczywistym.

Ze wszystkich stron jestem bombardowana zbliżającymi się wyborami. Billboardy, spoty reklamowe, ulotki, wywiady. Uciec przed tym trudno. Ostatni raz wybrałam A. Kwaśniewskiego na drugą kadencję. I odechciało mi się raz na zawsze uczestniczyć w tzw. obowiązku obywatelskim. Nie dociera do mnie argumentacja, że w moich rękach jest przyszłość mojego kraju. Nie widzę nikogo, kto mógłby spełnić moje wymagania.

A wybierać lepsze zło?
ZŁO jest zawsze złem.
Dlaczego czterdziestomilionowym krajem mają rządzić tzw. wybrańcy narodu? Ja nie chcę rządów ludu, chcę rządu fachowców, sprawnych menadżerów, specjalistów od prawa, ekonomii, socjologii. Nie z przydziału partyjnego.
Dlaczego Donald Tusk ma być moim premierem? Historyk, amator i kibic piłki nożnej, leniwy i krnąbrny?
Nie utożsamiam się także z Prezydentem i jego Piewszą Damą. Specjaliści od wizerunku mają niezły orzech do zgryzienia. Tylko w bajkach jest możliwa przemiana Kopciuszka w Królewnę.
Prezydent to przedstawiciel państwa, nie parafii.
I kogo mam wybierać ?
Jednego z króliczków prezesa Kaczyńskiego?
Czyli prezesa Kaczyńskiego, tym razem w roli samca alfa?
NO NIE!


Ja wysiadam. Hugh Hefnera polskiej sceny politycznej nie zamierzam wybierać. Tym samym nikogo spośród obecnych asów polskiej polityki.


Wezmę udział w tzw. obowiązku obywatelskim, ale dopiero wtedy kiedy będę miała możliwość wyboru opcji "żaden z powyższych".


A za dwa tygodnie wybiorę sie na długi spacer. Z Czako.
Nie z Pawlakiem za stodołę.

środa, 31 sierpnia 2011

Nudne życie dentysty, c.d


800 m. w górę, 1300 w dół, i człowiek zapomina, ba, wyrzuca ze swego słownika słowo "nuda". Sauna, jacuzzi, na basen brak już sił, do tego kolacja, może być byle jaka, i dopiero wtedy można zacząć myśleć o czymkolwiek.
 Byłam zaskoczona komentarzami, wydawało mi się, że będzie obrona tego jakże koniecznego i potrzebnego zawodu. Okazuje się, że to zawód jak każdy inny, i że to jest tylko 5 - 8 godzin pracy.
 Może rzeczywiście, zbyt apoteozuję tę formę zarabiania na życie? Może to tylko zawód jak każdy inny, kucharki, sprzątaczki czy pani sklepowej? A prawdziwe życie toczy się gdzie indziej?
Więc gdzie? W kuchni, w markecie, u manikurzystki?
Dla kogoś, kto chce zwiedzać świat, wystarczy wybrać inny inny zawód, np. przewodnika wycieczek albo geologa albo podróżnika.
A dentysta nie musi być Einsteinem, powiedziałabym, że to przeciwskazane.
A może wczorajsza wspinaczka na Klein Matterhorn, wspomagana kolejka linową sprawiła, że myślę trochę inaczej?
W takim razie jak myślą ludzie, którzy żyją w blasku sławy jednego z najwspanialszych wierzchołków alpejskich, Matterhornu?
Bardziej prozaicznie niż cała reszta?


środa, 10 sierpnia 2011

Nudne życie dentysty

Nudne jest życie dentysty. Plomby, wypełnienia, ekstrakcje, kanały... I tak w kółko przez 30-40 lat. Nie jest to zawód, w którym zdarzają się nagłe wzloty i upadki, spektakularne kariery, czy też zagadkowe samobójstwa.
Dlaczego młodzi, często inteligentni ludzie wybierają ten zawód? Mogę tylko odpowiedzieć w swoim imieniu.
Będąc osobą odpowiedzialną doszłam do wniosku, że jeśli mi się nie uda uratować zęba, wielkiego uszczerbku na zdrowiu nie będzie. Pozostałe zęby z powodzeniem przejmą funkcję tego utraconego. A co by było, gdybym była okulistą, kardiologiem lub chirurgiem? I usunęła zdrową nerkę-jak to się zdarzyło ostatnim razem? Nieszczęście dla pacjenta, ale też wielki stres dla operatora.
Nasza kariera nie zależy od zmienności rynków kapitałowych. Nie budzimy się w środku nocy zlani zimnym potem, nie zastanawiamy się nad wyceną długów Hiszpanii i Włoch, czy też konsekwencjami rozmów Baracka Obamy z Angelą Merkel i Nicolasem Sarkozym.
Nasze życie jest spokojne, ustabilizowane, dostatnie, czyli nudne, zwłaszcza w przypadku męskiej części. Bo my mamy dodatkowe zainteresowania i zajęcia: rodzinę, dom, kosmetyki i ciuchy. Wyjście do pracy czy na imprezę zajmuje nam nawet dwie godziny. Moja koleżanka prawniczka mówi, że nie może się pokazać dwa razy w tej samej sukience. Muszę ją zapytać, co z nimi robi. 
A mężczyźni?
 Czasami w ich życiu zdarzy się romans z asystentką, studentką czy też ładną recepcjonistką. Ale w większości przypadków są to tylko nabożne życzenia. Marzy im się jakieś hobby, Harley Davidson, Porsche,w najgorszym razie wędkarstwo.
Ale powiedzmy szczerze, przychody dentystów nie są wcale tak imponujące.
A tu rodzina, żona, dom, dzieci...
Nudne jest życie dentysty, powiedziałabym dosadniej, co o tym myślę, ale współczesna cywilizacja na to nie pozwala. Za neandertalczyków było inaczej, ale też nie ryzykowałabym. Zjedliby mnie żywcem.
Więc dlaczego młodzi ludzie tak chętnie wybierają ten kierunek? Dwadzieścia, trzydzieści lat temu na stomatologię szli tylko ci, co nie dostali się na medycynę, czyli ci mniej inteligentni. Bo medycyna to często pasja, powołanie. Kiedy w grę wchodzi życie człowieka, wszystko może się zdarzyć.
W medycynie jest miejsce dla Zbigniewa Religi, dla Jacka Kevorkiana i Marii Siemionow.
A w stomatologii? Możemy się jedynie nabawić schorzeń kręgosłupa i hemoroidów.
 Oraz dyslokacji żuchwy.
Smutno mi bardzo, bo już nie dowiem się po raz kolejny, że Balcerowicz musi odejść.
I nie zależy mi, jak na to zareagują zainteresowani. Może trochę emocji wprowadzę w ten pewny i spokojny żywot?

środa, 3 sierpnia 2011

A deszcz pada, pada i pada...

Wszyscy dookoła narzekają i nie można im się dziwić, skoro czekają ich wczasy nad morzem lub na Mazurach. Z mego punktu widzenia wcale nie jest tak źle. Codzienne poranne spacery w lesie sprawiają, że dla mnie "szklanka jest do połowy pełna". 

"Pogoda nie jest zła, tylko ubranie nieodpowiednie"- tak powiadają Norwedzy.

Wchodząc do lasu, mam wrażenie jakbym przeniosła się do innej strefy klimatycznej. Drzewa są spowite mgłą, otulone rosą. Zapach grzybów, runa leśnego, wszędzie dookoła cisza. I mam dylemat, to Puszcza Kampinoska, czy np. Park Garajonay?
Wierzby, brzozy, sosny, wrzosy, brakuje tylko wawrzynów. A może klimat nam się zmienia? Osobiście, nie miałabym nic przeciwko temu.

Umiarkowana temperatura, obfite opady, duża wilgotność powietrza sprawiłaby, że nie musiałybyśmy, drogie Panie, używać kremów nawilżających.

I te zapachy... Natura jest najlepszym artystą. Zapach wilgotnego lasu o poranku, spowitego mgłą,  grzyby, mchy, konwalie i wrzosy- niech się schowają wszystkie Chanel i inne Guerlaine.

Większość z nas nie lubi dentysty, niektórzy panicznie się wręcz boją. I zazwyczaj, przyczyną tych fobii jest strach przed bólem. Tylko niewielki odsetek osób wspomina o nieprzyjemnym zapachu lizolu. Patrząc wstecz, wydaje mi się, że właśnie to było przyczyną mojej niechęci do dentystów. Ściany wyłożone białymi kafelkami, wyfroterowana podłoga z linoleum, ostre światło jarzeniówek oraz ten unoszący się wszędzie ostry, przenikliwy aż do szpiku zapach.

Do gabinetu dentystycznego wchodziło się jak na egzekucję, a po drodze mijało się oszkloną gablotę z "narzędziami tortur"- kleszcze, dźwignie i wszelkiego rodzaju zgłębniki i pęsety. Wszystko było ułożone według jakiegoś schematu i czekało na delikwenta.
 A potem człowiek siadał, zakładano mu śliniak wielorazowego użytku, pani dentystka i pomoc pracowały bez rękawiczek, maseczek, więc nieszczęsny pacjent został wzbogacony o kolejny zasób wiedzy. Wiedział już, czy ktoś jest palaczem, co jadł na śniadanie lub co przed chwilą ugotował. I snując wariacje na ten temat, otwierał usta, i.....

Za oknem pada deszcz. A może by tak słońce zaświeciło? Przebiło się przez ciężkie chmury i sprawiło, że temperatura powietrza by się podniosła i osuszyła wszystkie kałuże?

wtorek, 19 lipca 2011

Wariacje na temat wakacji

"Życie to jest butelka,
  tylko niesamowicie wielka".

Janusz Kofta wiedział, co mówi..

Ostatnie badania wykazują, że alkohol nie jest lekarstwem na stres. Alkohol wpływa na to, jak organizm radzi sobie ze stresem. Zmniejsza ilość hormonu stresu, czyli kortyzolu oraz wydłuża czas działania negatywnych emocji. Mniejsze są za to przyjemne efekty związane z piciem.

Dlaczego o tym piszę? Cóż innego można robić nad naszym morzem, kiedy temperatura wody jest bliska 10 stopniom Celsjusza? Widząc, jak miasto pustoszeje, trasy wylotowe się korkują, oczyma wyobraźni widzę tłumy turystów w bluzach przeciwdeszczowych i polarach przechadzających się nadmorskim deptakiem...
Co robią? Przecież nie opalają się. Kilka lat temu, jeszcze w ubiegłym wieku, pojechaliśmy do moich przyjaciół wypoczywających w Łebie. Cała noc w pociągu, w plecaku 2 butelki Martini Dry. Widziałam wspólny wieczór, zimne martini z lodem i oliwkami. Z dumą wręczyłam gospodyni alkohol, kiedy się przebrałam, dołączyłam do nich i patrzę, jedna butelka pusta, druga prawie też. Naiwnie pomyślałam, że pewnie mieli zapasy... A oni w ciągu niespełna pół godziny uporali się z prawie dwiema butelkami martini...ciepłego, we czterech.
Minęło tyle czasu, a ja ciągle pamiętam swoje zaskoczenie i niedowierzanie.

W kurortach się pije, czyli relaksuje, a czasopisma i gazety obfitują w artykuły dotyczące tzw. miłości wakacyjnej. Jest, czy jej nie ma, wierzyć w nią , czy nie?
Zbyt infantylne dla mnie, dobre dla gimnazjalistek i licealistek, bo już nie uwierzy w to żadna szanująca się studentka. Chociaż, widok podstarzałej blondyny ze wsparciem silikonowym w towarzystwie młodziutkiego tubylca nikogo już nie szokuje, to jest to raczej miłość do euro, funta lub innego jena. I ma większą wartość niż PREMIER
Jarosław Kaczyński na billboardach...

Wszędzie próbują usilnie mi wmówić, że urlop to czas flirtu, miłości, zakochania. Dla mnie to raczej próba odpoczynku, oderwania się od spraw dnia codziennego.

W Tunezji irytowały mnie zaczepki Arabów i ich wielbłądy, w Egipcie nie byłam z wiadomych względów.

Mój najlepszy urlop? Niesamowita cisza w szwajcarskim Mürren. To miejscowość wypoczynkowa bez ruchu samochodowego. Malownicze domki, przepiękne krajobrazy oraz brak hałasu z dzwonkami w tle...chcę znowu  tam pojechać...

I gdzie tu miłość?Czy dwa tygodnie wczasów pod gruszą zamienią "nasze pryszczate żywoty w hollywoodzki film z wybielonym zębem?".

To nie ja, to
J. Żulczyk.

                     Świnki wracają ze spaceru.


W oczekiwaniu na...                                              


Obiecuję solennie, że następnym razem będzie o zębach. Może o oddziaływaniu stresu na zęby? No bo przecież urlop to wielki stres.

sobota, 16 lipca 2011

Gdybym był bogaty...

"Jak to jest być bogatym", taki tytuł miała audycja w Radio Maryja.

"Dzień dobry, dzwonię z Niemiec, Ojciec Rydzyk wie jak to jest być bogatym."
Koniec cytatu i koniec audycji...

Marzył już o tym ubogi mleczarz z Anatewki :
 "pracy bym się brzydził, gdybym ja był wielki Pan".
 Co chciał robić? Studiować Talmud.... przy akompaniamencie sześciu kucharek w kuchni...

Dziwne marzenie? Może, ale tylko dla nas, żyjących w całkiem innej rzeczywistości, gdzie nadmiar jedzenia jest problemem, a praca? No cóż, z tym bywa różnie.

Grecy się obrażają na panią Angelę Merkel. Zamiast dotacji,  każe im iść do pracy...
Gdyby p. Merkel mieszkała np. w Grecji czy innej Italii z pewnością miałaby inne zdanie i z większym zrozumieniem podeszłaby do problemów tego kraju. Trudno pracować, kiedy świeci słońce, a temperatura zimą nie spada poniżej 15 stopni. Ale można wybaczyć p. Angeli która, będąc gościem w Waszyngtonie, musiała wydać oświadczenie, że spożyła niezapomniany lunch z p. Obamą. Co jadła? Listek sałaty, popijając przy tym wodą (ciekawe, czy gazowaną?) No cóż, USA jest bardzo bogate.

A my? Kazano nam omalże nie oddychać, w ten pamiętny piątek, kiedy gościł u nas Pan Prezydent, przywożąc ze sobą dynie, pomarańcze i indyka.

Czyżby brzydził się naszej kuchni, czy aż tak bał się terroru? Podejrzewam, że to drugie. Tylko totalny abnegat odrzuciłby naszą np. zupę ze szparagów, kaczkę z wiśniami i truskawki w śmietanie.
A jeśli dodamy do tego , no dobrze, niech będzie amerykańskie wino, maj całkiem niezłe,  byłby to naprawdę niezapomniany "roboczy diner".... nawet dla prezydenta Stanów Zjednoczonych. Widocznie bycie bogatym zobowiązuje i nie jest wcale takie łatwe, proste i przyjemne, jak nam, przeciętnym zjadaczom chleba się wydaje.
Chociaż, z drugiej strony, statystyki mówią, że poczucie szczęścia nie ma nic wspólnego z bogactwem.
Kiedyś, jadąc tramwajem, z jakiegoś powodu było mi tak przykro, że płakałam.Byłam bardzo nieszczęśliwa, świat mi się rozpadał. Wszyscy wokół mi współczuli, a ja się nie mogłam powstrzymać. Na niczym mi nie zależało, byłam biedna, nieszczęśliwa. Ciekawe, czy w tamtym przypadku, gdybym jechała np. mercedesem, moje poczucie nieszczęścia byłoby mniejsze?










wtorek, 5 lipca 2011

Relax, no stress.


"Relax, no stress",tak zostaliśmy  przywitani przez taksówkarza na Santorini, który wiózł nas do hotelu. Miał powody, żeby tak mówić, jadąc ponad setką wąskimi i krętymi uliczkami. Basen, śniadanie, plaża, znowu basen, kolacje w jednej z licznych tawern, rzeczywiście, prowadząc taki tryb życia można się zrelaksować. I zapomnieć, przynajmniej na chwilę o tzw. realnym życiu w Warszawie zwłaszcza, że ostatnio dużo się w nim dzieje. Korki strzelają, nie te od szampana, sprzęty nie działają, bieganie z jednego Artodonto do drugiego. W tym chaosie mimo wszystko ciągle mi się wydawało, że jednak nad wszystkim panuję. Dopiero, kiedy wysiadło wszystko oprócz lodówki stwierdziłam, że muszę odpocząć, że najwyższy czas na urlop.

Lubicie chałwę? Ja uwielbiam ją. Byliśmy na tej wyspie jedenaście lat temu. Chałwa sprzedawana na wagę 
oraz słodkie wino, mimo, że słodkiego nie lubię, to jednak Canava Russos jest jedyne w swoim rodzaju, to tylko  pozostało mi w pamięci.
 Wino teraz jest jeszcze bardzo słodkie, ale chałwy niestety już nie ma, tej na wagę oczywiście. Okazuje się, że tylko w okresie postu taka sprzedają. Więc jeśli o mnie chodzi, mogłabym mieć "ramadan" przez cały rok...

Co prawda, nie powinnam narzekać, kupiłam ostatnie dwa kawałki chałwy postnej, ale to jednak nie było to.
Ta sprzed 11 laty serwowana była w dużych brytfannach wyłożonych pergaminem. Była ona słodka, tłusta i wilgotna. Teraz  sprzedają ją w ofoliowanych blokach.


Papierosy Dumont oraz chałwa z Santorini- te dwie pozycje należą już do historii. Historia lubi się powtarzać, chciałabym żeby w tym wypadku to się sprawdziło.

Relax, no stress - Pan kierowca miał rację, tam można fantastycznie wypocząć, tym bardziej, że plaże były puste, jedzenie wspaniale, ludzie fantastyczni. Nikt nie był  zainteresowany zamieszkami w Atenach, to tylko na szklanym ekranie wyglądało tak groźnie.

środa, 25 maja 2011

Oda do wina i ... wódki

Lubię pić... woda, herbata, kawa. I lubię alkohol- szampan, czerwone wino, latem białe. I Calvados. Najlepszy jest 12 letni Pays d'Auge.
Powolne i ostrożne dojrzewanie w beczkach dębowych wysubtelnia ten trunek. Absorbuje on zapach drewna i taninę oraz rozwija harmonię i aromat smaku. Kieliszek  du Pays d'Auge sprawia, że zimowy wieczór może przynieść niezapomniane wrażenia...

"Geniusz wina kryje się w szczepie"  Cabernet Sauvignon , Pinot Noir , Chardonnay -  niepowstrzymanie zyskują na znaczeniu i cieszą się zasłużoną renomą. Cabernet Saint Emilion o bogatym , mocnym smaku i aromacie oraz o pięknej , intensywnej barwie soku granatu . I wiśnie z różowymi plastrami kaczych piersi. Albo urocze białe, nie zanadto likierowe Côtes de Bordeaux Blanc, doskonałe do gęsich wątróbek... A na koniec złoty, pełen blasku Sauternes, "łączący w sobie bogactwo i słodycz, delikatność i moc, rozwijający wspaniały bukiet z gamą kwiatów, owoców i miodu, w której przeważa zapach żarnowca i akacji, połączony z ledwie uchwytnym odcieniem wanilii".

Talerz serów, ciasto orzechowe. Ja osobiście do tego wytwornego towarzystwa dołączyłabym operę, będącą hołdem na cześć paryskiej L' Opera Garnier. Ten imponujący teatr muzyczny, uważany obecnie za największą scenę baletową na świecie przypomina dzieło cukiernika. Na jej cześć powstało prostokątne i wielowarstwowe ciasto czekoladowe, mające zawsze 3 cm wyskości, a przybranie ma w formie fantazyjnego napisu. I nazywa się po prostu  L'opera.
Dostępna w Warszawie opera jest wysoka, ma 5 cm i jest fantazyjnie przybrana. Nie ma tej prostoty, szlachetnej elegancji i smaku. No cóż... Warszawa to nie Paryż.

Za to możemy się poszczycić wódką.

Ponoć nie ma nic lepszego niż porcja tatara połączonego z kieliszkiem mrożonej wódki, setką lub pięćdziesiątką, jak kto woli.

Badania pokazują, że ludzie umiarkowanie pijący alkohol, mają skłonności do depresji i cukrzycy, nadciśnienia, ba, nawet demencji starczej. Kobiety pijące 1-2 drinki dziennie, nie więcej, są w 30% mniej otyłe niż ich niepijące koleżanki.

Innymi słowy, jeden mały drink i jesteśmy szczęśliwsze, inteligentniejsze i szczuplejsze. Czy to nie wystarczająco dobry powód żeby iść na imprezę? Najnowsze informacje są jeszcze ciekawsze. Badania opublikowane w " Alcoholism: Clinical and Experimental Research" pokazują, że pijący żyją dłużej niż ich niepijący rówieśnicy.
Spośród 1824 uczestników w wieku 55- 65 lat, 69% abstynentów zmarło w przeciągu 20 lat, w porównaniu z 60% mocno pijących i tylko 41% spośród umiarkowanie pijących.

Dlaczego?

No cóż, już od dawna wiadomo, że wino, zwłaszcza czerwone zawiera resveratrol - potencjalny anty-ager, czynnik, który chroni serce i zwalcza cholesterol.
Ludzie pijący mają większe skłonności do wyjścia z domu niż ich nie pijący pobratymcy- izolacja i samotność jest dużo bardziej gorsza niż kac od czasu do czasu.

Jest już dowiedzione, że żywot pustelnika jest tak samo zły jak wypalenie 15 papierosów dziennie i dwa razy gorszy niż otyłość. Ludzie udzielający się towarzysko są mniej zestresowani, a wszyscy wiemy jakie spustoszenie może poczynić długotrwały stres, począwszy od nowotworów poprzez choroby serca, na osłabionym systemie immunologicznym kończąc.

Nie jestem zwolenniczką hulaszczego trybu życia, orgie na wzór Bachusa są mi obce, picie w czasie pracy jest odrażające, a prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu- niewybaczalnym złem i głupotą.
Nadmierne spożycie alkoholu kojarzy się z tym, czego nikt nie chce- z ogólnym upośledzeniem, dużym brzuchem, marskością wątroby, ryzykiem raka piersi, prostaty i jelita grubego, nie mówiąc już o skutkach późnonocnego obżarstwa, nieprzyjemnym oddechu, wątpliwym pocałunku.  Więc kiedy przyjemność z picia wódki staje się przekleństwem?

Dla mnie przełomowym momentem był powrót do domu z imprezy stylowym, czerwonym garbusem, oczywiście z pewną ilością promili we krwi. Na ul. Górczewskiej, która kilka lat temu wyglądała całkiem inaczej, o świcie zostałam zatrzymana do kontroli. Kiedy sobie uświadomiłam, co mi grozi i jaki to wstyd ( a byłam już wtedy młoda lekarką), kiedy odbiorą mi prawo jazdy, przyrzekłam, że juz nigdy to się nie powtórzy. Potulnie zjechałam na pobocze, radiowóz stanął przede mną. Panowie Policjanci wysiedli ze swego służbowego Poloneza i w tym momencie mój VW 1500 rocznik 1973 poturlał się z górki i uderzył w radiowóz (hamulec ręczny nie działał).
Wiedziałam, że już po mnie. Panowie Policjanci byli bardzo mili. Przeprosili, że zatrzymują mnie o tak wczesnej porze..
Ich dowódca chciał przyjrzeć się bliżej temu modelowi (rzadki okaz, to fakt), niestety nie był w stanie wysiąść z samochodu. Do tego miał mokre skarpetki, które suszył  na oparciu fotela, a "bez skarpetek nie wypada pokazać się damie".

Owa dama jeszcze kilka minut potrzebowała żeby dojść do siebie.

I  od tego czasu nie bierze nawet kropli alkoholu do ust, kiedy wie, że będzie prowadzić samochód.



Wystarczy łyk piwa


poniedziałek, 16 maja 2011

Postęp w służbie człowiekowi


It's amazing"- lepiej brzmi dla ucha niż "To zdumiewające"- tak można określić rozwój, postęp i to, co się dzieje wokół nas.
W 1957 roku rozpoczęto produkcję Syreny. Samochód małolitrażowy, z dwusuwowym silnikiem. Nadwozie pierwszego modelu miało być wykonane w postaci drewnianego szkieletu wykończonego płytami pilśniowymi.

A dziś ?

Ośmiocylindrowy silnik z turbosprężarką i bezpośrednim wtryskiem paliwa, kamera termowizyjna z rozpoznawaniem osób, czujniki nadzorujące ruch i światła na drodze. Klimatyzacja, system nawigacyjny, czujniki ułatwiające parkowanie, to już standard. Przyśpieszenie do 100 km/h w ciągu 4 sekund przy jednoczesnym zużyciu paliwa i emisji CO2 to minimum.

Dobrze to czy źle?
Postęp w technologii medycznej i produkcji leków skutecznie poprawia jakość życia.
W 2006 roku, kiedy otwieraliśmy Artodonto I wydawało się, że mamy wszystko, radiowizjografię, lasery, systemy multimedialne, termodezynfektor, nowoczesne unity. Wydawało się, że już nic mnie nie zaskoczy.
Dziś, gdy finalizujemy Artodonto II, też jestem pod wrażeniem. Niby nic się nie zmieniło, a jednak.

Nowy unit to połączenie ergonomii z wydajnością sprzetu. Idealna integracja wyposażenia z konstrukcją unitu oznacza krótszy czas zabiegu i zmniejszenie ryzyka popełnienia błędu.

Mikroskop, jeszcze kilka lat temu wydawał się zbędnym sprzętem, dziś jest koniecznością. Zaawansowana technologia obrazowania, wspomagana przez doskonałą jakość światła LED sprawia, że jesteśmy w stanie wyleczyć coraz więcej zębów. Dzięki temu sprawiamy, że zęby, które 10 lat usuwaliśmy, dziś jesteśmy w stanie je uratować. Nawet podstawowe instrumenty, turbiny, prostnice, kątnice pracują ciszej, szybciej i prawie bez wibracji.

Dwa tygodnie temu mieliśmy pacjentkę z fobią dentystyczną. Ta dziewczyna dosłownie bała się wejść do gabinetu. Była ogromnie przerażona. Moim małym sukcesem było sprawienie, że p. Kasia pozwoliła sprawdzić sobie zęby.
O niczym innym nie myślała, jedynie o narkozie...

Nie jestem przeciwniczką zabiegów w znieczuleniu ogólnym. Czasami jest to konieczność. Narkoza jest dobrym rozwiązaniem w przypadku sanacji jamy ustnej, kiedy musimy usunąć 10-20 zębów.
Ale, kiedy mamy przed sobą młodą, ładną dziewczynę i tylko kilka zębów do wyleczenia, musimy zaproponować coś innego.

Nie jest sztuką zrobić kilka wypełnień jednoczasowo i pożegnać pacjenta na klejne 5-10 lat. Wyzwaniem, przynajmniej moim, jest sprawić żeby po wyleczeniu zębów ta dziewczyna przyszła do nas na wizytę kontrolną za pół roku.
Udało mi się ją namówić na wizytę. Zastosowaliśmy premedykację farmakologiczną oraz stopery do uszu w celu eliminacji wszelkich dźwieków i za pomocą lasera opracowaliśmy i wypełniliśmy dwa zęby.
Był to ogromny sukces. P. Kasia, mimo że lekko nieprzytomna, także była bardzo zadowolona. Umówiłyśmy się na kolejną wizytę, ale dwa dni temu znowu się spotkałyśmy. Co się stało? Ząb ją bolał, wyrzynająca się ósemka. Jej chłopak był zaskoczony, kiedy rano usłyszał, że jego dziewczyna chce iść do dentysty. Do tej pory jedynym lekarstwem był ketonal. Nie osiągnęłabym tego bez pomocy lasera , kamery wewnątrzustnej , Shreka ...

A może pomniejszam swoje zasługi?

A tak a propos, mają pięknego psa, białego boksera. Jest chyba ładniejszy niż Czako...



środa, 4 maja 2011

       Cały świat oglądał królewski ślub, ślub stulecia.
29 kwietnia Catherine Elizabeth Middleton poślubiła następcę brytyjskiego tronu - Księcia Williama.
       Cały świat podziwiał piękną suknię z domu mody Aleksander McQueen, ośmiopiętrowy tort w tonacji biało-kremowej. Według różnych źródeł od 2-4 mld osób oglądało tą ceremonię.
Tego dnia dużo czasu spędziłam w samochodzie i niestety moja ciekawość nie została zaspokojona. Na żadnym kanale radiowym nie usłyszałam sprawozdania na żywo z tej interesującej dla przeciętnego słuchacza ceremonii. Tego dnia mogliśmy się dowiedzieć wielu ciekawych informacji dotyczących Katynia, Smoleńska, sztucznej mgły i beatyfikacji.
      Jedynie gdzie niegdzie sucha informacja, zazwyczaj podana w formie ironiczno-sarkastycznym. No bo przecież jaki to koszt dla podatników, czy aby teść pana młodego (potomek górników)był odpowiednio ubrany, że panna młoda drastycznie wychudzona.
      A dalej, iluż to wiernych podąża do Rzymu. Codziennie jesteśmy zasypywani informacjami o powodziach, katastrofach, wypadkach, nieszczęściach i beatyfikacjach.

....
Drogie Panie, które z nas nie chciałyby znaleźć się na miejscu księżnej Cambridge lub np. Salmy Hayek?
Część moich znajomych odpowiedziała "Nie", bo skończy jak Diana, że to żadna miłość, to poświęcenie, że nie szata zdobi człowieka...
      A ja bym chciała być na ich miejscu...
Księżna Cambridge, hrabina Strathearn  i baronowa Carrickfergus...
A Salma Hayek, żona Francois Pinault, który jest obecnie jednym z największych graczy na rynku towarów luksusowych ?
      Gucci, Yves Saint Laurent czy Balenciaga to przecież marzenie każdej z nas. Odrobina snobizmu, elegancji i luksusu sprawia, że życie staje się łatwiejsze i przyjemniejsze.
Nieprawdaż??
No tak...
       "Ci Polacy to szuje, ludzie bez czci i wiary! Ludzie, którzy chcą podkopać handel i zrujnować kupców dla jakiejś "ojczyzny", która podobno jest jednym bagnem".

       "Polak wzniosły w swym męczeństwie, znużył ramię swoich ciemiężców, wytrzymując ich ciosy i powtarzając niejako obraz pierwszych chrześcijan"
albo :
       "Zaszczepcie dziesięć procent angielskiej obłudy w charakter Polaków, tak szczery, tak  otwarty, a szlachetny biały orzeł władałby dziś wszędzie tam, gdzie się wciska orzeł o dwugłowach.."

       To nie ja, to Honore de Balzac i to jeszcze przed erą naszego Lolka.





środa, 27 kwietnia 2011

Post czas zacząć

Chcecie powiedzieć, że o tym powinno się mówić przed Wielkanocą? A potem już mamy moralne przyzwolenie na objadanie się?

Wcale nie. Pusty żołądek jest najlepszym lekarstwem na duchową pustkę, dowiodła tego nowoczesna medycyna i biologia. Teraz już nie chodzi głównie o odchudzanie się i odtrucie. To było dobre w XX wieku.
"Dziś chodzi ludziom przede wszystkim o doświadczenie samego siebie"- wyjaśnia Andrea Chiappa, ekspert ds. żywienia w Niemieckiej Akademii Postu.

Sześć sztuk selera na 10 litrów wody - 3 godziny gotowania na wolnym ogniu. Rano czarna herbata, w południe wywar z selera, wieczorem sok.
Co to jest ? Dieta dla samobójców ?
Nie, to sześciodniowa dieta dla osób praktykujących zdrowe odżywianie.
Żyjemy w społeczeństwie, w którym choroby wynikające z nadwagi przybrały rozmiar epidemii. Nadciśnienie, cukrzyca, reumatyzm- to tylko wierzchołek góry lodowej.
Czy otyłość wpływa na choroby zębów?
TAK.
Jedzenie dużych ilości cukrów, tłuszczów, napojów gazowanych, we wczesnym dzieciństwie może powodować zaburzenia w procesie mineralizacji twardych tkanek i przez to zwiększoną podatność na próchnicę. Dzieci z nadwagą wykazują przyśpieszony rozwój zębów- a więc mogą być problemy z zaburzeniami narządu żucia.
Otyłość obniża odporność organizmu na infekcje i przez to może podnosić ryzyko chorób dziąseł. Naukowcy są coraz bliżsi odpowiedzi na pytanie, dlaczego obserwowany w ostatnich latach wzrost liczby ludzi otyłych idzie w parze ze wzrostem liczby osób cierpiących na poważne choroby dziąseł.

Stawy, wątroba, żołądek, jelita oddychają z ulgą, kiedy człowiek mniej je. Po kilku dniach spożywania zupy i herbaty człowiek  jest lżejszy, bardziej ruchliwy. Udowodniono, że trwałe zmniejszenie dostarczanego pożywienia przedłuża życie u drożdży, nicieni, małp i psów.
Osobniki chudsze starzeją się w dobrym zdrowiu i rzadziej chorują na cukrzycę, udar, raka.

Zmniejszona ilość kalorii hamuje proces starzenia u małp. Zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę, raka, choroby układu krążenia i zanik mózgu. To już udowodnione.
 Czy to dotyczy homo sapiens? Tak! Przecież to nasi przodkowie.

A więc Rodacy,

czarna herbata
zupa z selera
sok pomidorowy

I będziemy piękni, zdrowi i .... bogaci.
Bo ile kosztuje seler ? 2,40 zł ?


"A kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy.
Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą"

Ewangelia wg św. Mateusza



Alleluja!  





Na zdrowie !

czwartek, 14 kwietnia 2011


     
Czy dentysta może być pożądany?

 Pomijamy przypadki, kiedy bardzo boli nas ząb i żadne domowe specyfiki nam nie pomagają, na domiar złego mamy weekend świąteczny i wszyscy mają wolne. Zważywszy, że to skrajny przypadek, więc nie bierzemy go pod uwagę.
Ale- czy gabinet dentystyczny może być tzw. modnym miejscem? Takim, do którego przychodzi się z przyjemnością, dobrze się w nim czuje, kiedy człowiek ma świadomość, że na niego czekają.
Zaskakujące? Wcale nie. Skoro postawiliśmy już pomnik tzw. siermiężnemu dentyście, oznaczo to, że idzie NOWE
...

No bo w takim razie po co upamiętniać coś, co nadal istnieje?
Ten pomnik wyznacza koniec ery pani, czy pana dentysty w brudnym fartuchu z oszklonymi szafkami wypełnionymi „narzędziami tortur”, na widok których normalnemu człowiekowi nogi się uginają. Koniec ery oznacza też koniec z lizolem unoszącym się w powietrzu. Nie wiem jak Wam, ale dla mnie jest to synonim strachu. Koniec z ręcznikami i serwetkami wielorazowego użytku, koniec z głośną, świdrującą turbiną.
Brrr- niektóre wspomnienia z dzieciństwa są naprawdę okropne.
Na szczęście mamy XXI wiek. I nową jakość w stomatologii. Mamy lasery, mikroskopy, radiologię cyfrową. Implanty powoli wchodzą do użytku codziennego, a najważniejsze nasza świadomość, że zęby to nie jest już ból, że zęby to nasza wizytówka.
Uśmiech , radość, pożądanie – ba, nawet miłość, bo przecież odgrywają niebagatelną rolę przy pocałunku. To wszystko kojarzy się nam z zębami.
Starożytni Egipcjanie po raz pierwszy wyróżnili dentystów z ogólnego grona medyków. Było to ponad 5000 lat temu. Etruskowie uzupełniali brakujące zęby, robili coś w rodzaju mostów. Szesnasty wiek przyniósł fenomen podwójnego uzębienia.
W XVIII w nastąpiła klasyfikacja uzębienia. Od tej pory zęby zostały nazwane jako siekacze, kły, przedtrzonowce i trzonowce.
Pierwsza szkoła dentystyczna powstała w 1840 r. w Baltirmore. Cztery lata później po raz pierwszy użyto podtlenku azotu, żeby ulżyć podczas ekstrakcji zębów.
Potem były diamentowe wiertła, chłodzenie sprayem wodnym, eksperymenty z implantami, z ortodoncją.
A teraz? Całe dziedzictwo należy do nas, dla dobra pacjentów i lekarzy.

Jestem przedstawicielem jednego z najstarszych zawodów świata, proszę tylko nie wyciągać pochopnych wniosków. Rozwój jest ogromny, możemy wszystko zrobić z zębami.
Ale czy robimy?


+

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Dentysta i jego pacjent

Delikatnie mi zasugerowano, ze nie powinnam  zajmować się polityką. Lepiej zrobię, jeśli będę publikować przypadki  pacjentów, które sie nie udały.
Jestem z natury przekorna i dlatego zrobię coś wręcz przeciwnego.Opiszę coś, z czego jestem dumna i co mi najlepiej wychodzi.
.Lubię swój zawód, niezależnie od tego, ile jeszcze razy usłyszę "Jak ja nie cierpię dentysty". Wyobraźcie sobie panią. Elegancka, zadbana, znająca swoją wartość. Wszystko pięknie tyle tylko, że sprawiająca wrażenie smutnej. Cięzko z niej wydobyć uśmiech. Nic dziwnego, zęby są schowane mimo, że na pierwszy rzut oka jest wszystko w porządku. Zęby są wyleczone, czyli praktycznie możemy się pożegnać i umówić na kontrolną wizytę.. Ale istniało małe "ale" i postarałam się z niej to wydobyć.
Pani także nie była zadowolona ze swego "wiecznego smutku i zamyślenia". Mając jej pozwolenie sprawiłam, że Pani się uśmiechnęła...spontanicznie i bez "zaproszenia".
Jak to się stało?
Proste, zęby zostały wybielone. Już było lepiej i obydwie wiedziałyśmy, że zmierzamy w dobrym kierunku.
Potem była koncepcja ilości, kształtu i wielkości licówek porcelanowych. Po drodze były niewielkie korekty kształtu zębów, które musza harmonizować z rysami twarzy. I powoli zmierzałyśmy do upragnionego celu.
W tym przypadku konieczne było nieznaczne opracowanie zębów,tj. ich powierzchni wargowej. Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na efekt końcowy...
Przeszedł najśmielsze oczekiwania. To, że zęby były ładne, duże, białe, w zasadzie w tym wypadku to zeszło na plan dalszy.

Ale, pani Basia całkowicie się zmieniła. Ona się uśmiechnęła! I to spontanicznie, była najbardziej radosną osobą.
Coś niesamowitego...
Sama byłam pod wrażeniem tej nieoczekiwanej metamorfozy. I tej reakcji. Miałam przed sobą elegancką, pewną siebie kobietę. Kobietę szczęsliwą!

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak byłam z siebie dumna. W takich przypadkach naprawdę nie są potrzebnę żadne "poprawiacze humoru".
Nie sądzicie, że już najwyższy skończyć z wizerunkiem siermiężnego dentysty?
I postawić im pomnik okazały, z brązku, zaprojektowany przez "zasłużonego dyżurnego" artystę?
I zapomnieć.

czwartek, 31 marca 2011

Balcerowicz musi wrócić?

Balcerowicz musi wrócić ?

        Rozumiecie coś z tego? Ja też nie. Mój znajomy twierdzi, że emerytura to jest coś, co nie istnieje, i człowiek ma 30-40 lat, żeby zaoszczędzić sobie na tzw. jesień swego życia.
        Z pewnością ta teza jest wielce niepopularna, dlatego proponuję coś innego.  
DZIECI.

        Bieda wśród dzieci jest największa w Polsce spośród wszystkich krajów UE. Co piąte dziecko żyje w ubóstwie. W porównaniu do innych krajów OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) Polska wygląda najgorzej pod względem sytuacji materialnej. Gorzej mają tylko Meksyk i Turcja.
 Poziom dzietności w Polsce jest niski, system opieki zdrowotnej we wczesnym dzieciństwie zły.
Zgodnie z artykułem 68 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
Każdy ma też prawo do opieki emerytalnej. Emerytura z I filaru ma charakter umowy pokoleniowej, czyli na obecnie wypłacane emerytury my pracujemy.
Na nas będzie pracowało pokolenie dzisiejszych kilkulatków.

        Ale, jak na wstępie zauważyłam dzieci się rodzi niewiele, są wychowywane w niesprzyjających warunkach. Jest bieda, słaba opieka zdrowotna.W zastraszającym tempie pogarsza się stan zdrowia polskich dzieci. Jakość badań profilaktycznych pozostawia wiele do życzenia, brak jest lekarzy pediatrów.Z roku na rok rośnie w Polsce liczba dzieci chorych na próchnicę. Z jednej strony mamy kiepskie zwyczaje, wręcz fatalne ich rodziców. Z drugiej brak dentystów w szkołach. Ostatnie szkolne gabinety tracą kontrakty z NFZ. Przegrywają z innymi gabinetami, gdyż jak twierdzą przedstawiciele owej szacownej instytucji, nie mogą być otwarte do godz. 18-ej, także w soboty. A to jest główny warunek kontraktu.
       Nie uważacie, że to chore? Jakie mamy dzieci dzisiaj, takie społeczeństwo jutro. Niedouczone, bezzębne, sepleniące i otyłe.

I to będzie I filar naszych emerytur.


        Co z tego, że panowie Rostowski z Balcerowiczem dyskutują w stylu Jana Tadeusza Stanisławskiego. Przecież nie od dziś wiadomo, że i Salomon z pustego nie naleje.
        Może warto obudzić Panią Minister od Zdrowia i skierować jej wzrok na dzieciaki?
Nie sądzicie, że więcej korzyści przyniesie dentysta i pediatra w  szkole niż debata, czy składka z ZUS do OFE ma wynosić 7,3% czy 2,3%?
        Powiecie, że już to przerabialiśmy? No dobra, ale czy wszystko należy przekreślić? I zapomnieć?
Wg sondażu instytutu badania opinii wynika, że 51% badanych uznało poglądy Balcerowicza za bardziej przekonujące.
  
       To niech wraca! 

       I znajdzie sposób jak godnie i każdemu wedle potrzeb rozdzielić to, co wypracuje skarlałe, chore i niedouczone społeczeństwo z tzw. wieku produkcyjnego.

       Założę się, że znajdzie się Lepper bis i będzie skandował "Balcerowicz musi odejść!". Więc po co go apoteozować???
      Zajmijmy się tym, co niby dla nas najważniejsze i najdroższe,
" DZIEĆMI"!


poniedziałek, 21 marca 2011

Dentysta w hołdzie dla cukru

"Cukier i mąka nie są sprzedawane w ilościach hurtowych"
"Tylko 5 kilo cukru"

Puste półki sklepowe, kolejki i zapisy pod sklepem. Deja vu?
Nie, współczesny obrazek i to w całej Unii, bo to przez Unię cukier drożeje"

A może  tęsknota do starych, dobrych czasów?
Wreszcie możemy postać przed sklepem w kolejce, kupić tyle tego cukru żeby móc go upychać po szafach i tapczanach. Narzekać na puste półki będąc u" cioci na imieninach".
Można i na "fejsie" wymienić się radami, gdzie sprzedają taniej i bez limitu?
I z rozrzewnieniem powspominać, jak to było za Gierka i Jaruzelskiego. A może sklepy komercyjne wprowadzić? Czy lepsze byłby Pewexy? I kartki wprowadzić ?
Rodacy! O co chodzi z tym białym, rafinowanym cukrem buraczanym?
Z jednej strony coraz częściej zwracamy uwagę na to, co jemy, dbamy o zdrowie i kondycję, z drugiej mamy cukier, który jest tego zdecydowanym wrogiem.
Ogólne spożycie cukru w Polsce to ok. 40 kg rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wskaźnik ten jest dużo niższy w krajach Unii Europejskiej czyli de facto w krajach bardziej rozwiniętych.

Serce dentysty powinno się cieszyć na widok tych czasem iście dantejskich scen przed sklepami spożywczymi.

Albowiem CUKIER = PRÓCHNICA.



Zależność prosta i dla każdego zrozumiała.
 Mamy więcej pracy, uwijamy się w pocie czoła borując, plombując i wyrywając .
Obywatele, Rodacy!
 Jedzcie cukier, bo cukier krzepi. Półki sklepowe pustoszeją , cukrownie nowe powstają i zakłady przemysłowe. Powstają nowe gabinety dentystyczne, fotele i turbiny. Nowe szkoły kształcące dentystów w trybie eksternistycznym. Zapotrzebowanie na amalgamat i evicrol rośnie w tempie dramatycznym! Wiertła się łamią, fotele uginają.
"Stonka ziemniaczana w płynie"z Ameryki płynie (coca- cola).


Pani Irena biega, orły Górskiego strzelają, Fortuna skacze, a Hermaszewski leci...
Żyć nie umeirać!  A w tle nasza dzielna Maryla i jej

 " Wsiąść do pociągu byle jakiego,
 nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet
Sciskając w ręku kamyk zielony
patrzeć jak wszystko zostaje w tyle..."
Dlaczego?
Bo na dramatyczne "No to jak, towarzysze?Pomożecie"?
Wszyscy odpowiadamy
"Pomożemy, Towarzyszu" ,
przełykając w pośpiechu POLSKI CUKIER.

PS. Panie  Robercie, po tej wyczerpującej wycieczce w lata siedemdziesiąte wkrótce dotrę do Starożytnego Egiptu. Pozdrowienia dla Królowej Wery.

wtorek, 15 marca 2011

Dentysta sadysta czy hedonista ?

"Czy cenimy życie dla przyjemności, czy też przyjemność cenimy dla życia?"- podobnie jak Arystoteles zostawmy to pytanie filozofom.
Niemcy mają swoje "Gemutlichkleit", anglosasi "pleasure", "enjoyment".
 Co ciekawe, Bawarczycy uzurpują to wyrażenie dla siebie.
Monachium jest w stanie zaspokoić gust najbardziej kapryśnego turysty. Jest piękna starówka, wspaniałe muzea, parki, ogrody i pałace. I piwiarnie.
O każdej porze roku, latem w typowych dla nich piwnych ogródkach, siedząc przy długich stołach pod drzewami kasztanowca, zimą w przytulnych, licznych piwiarniach z kuflem piwa w ręku. Do tego sznycel, golonka lub inny lokalny smakołyk i mamy słynne, niemieckie "Gemutlichkeit"
Czy wypada pisać o Hitlerze? To on 90 lat temu proklamował dwudziestopięciopunktowy program swojej partii. Gdzie? W Hofbrauhaus, najsłynniejszej i największej piwiarni, "krainie szczęśliwości"" piwoszy z całego świata.

"Przyjemność jest jedyną rzeczą, która jest warta, by do niej dążyć i o nią zabiegać."
Czy ma to coś wspólnego ze stomatologią? Zagram vabank i powiem "TAK".
Współczesna stomatologia z zębami potrafi zrobić wszystko. Wyprostować te najbardziej krzywe, rozszerzyć uśmiech, dzięki temu wygładzić zmarszczki i złagodzić rysy twarzy. Piękny uśmiech, proste, białe zęby wyglądają wspaniale, świadczą o wysokiej kulturze, wysokim statusie społecznym, doskonałym zdrowiu i dobrym samopoczuciu jego właściciela.
I kto za tym stoi?
My, dentyści.
 Korzystamy, w miarę naszych możliwości, z nowinek technologicznych, jeździmy na kongresy,szkolenia, ciężko pracujemy, często w niewygodnej dla nas pozycji. Środowisko pracy mamy najgorsze z możliwych: duża wilgotność, bakterie, niesprzyjające oświetlenie, zakłócenia w postaci języka, warg- czyli jama ustna.
Znajoma pani doktor psychiatra powiedziała, że coraz więcej dentystów posiłkuje się pewnymi lekami (ponoć jest jeden ulubiony). Z drugiej strony,jak tu się nie frustrować, skoro prawie co drugi nowy pacjent na nasz widok blednie i ledwie może wykrztusić "jak ja nie lubię dentysty".
W Hofbrauhaus, tej piwnej krainie szczęśliwości wszyscy zdają się nie pamiętać lub nawet nie wiedzieć o swoim niechlubnym gościu.
Więc, korzystając z okazji, może już najwyższy czas rozpocząć proces ułaskawiania dla tego jakże potrzebnego, pożytecznego ze wszech miar zawodu?

piątek, 11 marca 2011

Damy i dżentelmeny


       Będąc na stacji benzynowej zwróciłam uwagę na pewną panią w średnim wieku, zachowywała się jak osoba z ADHD. I cóż się okazało?
Owa dama, po uiszczeniu opłaty w kasie, już była w drzwiach wyjściowych, gdy nagle zrobiła tył w zwrot,  wzięła czekoladę i wyszła.
Bramka nie zareagowała , więc zapytałam pana kasjera czy mogę zadać mu „niedyskretne pytanie” i w odpowiedzi usłyszałam, że nie mają przecież bramek magnetycznych.
       Byłam zdegustowana zachowaniem się owej inspirującej  ciut wyżej niż tylko złodziejki sklepowej pani.

Hm… jeszcze kilka lat temu moja reakcja byłaby inna.
       Czyżbym się stawała osobą praworządną? Czy to jest efekt spotkania z Panem Starszym Poborcą Skarbowym?
      W przeddzień Sylwestra przyszła do nas pewna pani i wyszła z naszą wizytówką w ręku. I cóż się okazało?
Zniknął komputer, a w klinice było w tym czasie 5-6 osób. Po przeprowadzeniu wewnętrznego śledztwa okazało się, że :
mieliśmy czas i miejsce zbrodni, portret pamięciowy sprawcy oraz nagranie z kamer.
Panowie Policjanci szybko przybyli na miejsce zdarzenia. Byli bardzo mili, pomocni i kompetentni. Tylko niestety mało skuteczni.
     A już ostatecznie mnie rozczulili, kiedy usłyszałam,  jak można wyjechać z parkingu bez uiszczenia opłaty. Wyrywa się szlaban i odjeżdża.
     Panowie Policjanci mają nagranie z kamer  przemysłowych ,dokładne zdjęcia sprawcy  (w smokingu ), wraz z paniami mu towarzyszącymi, markę samochodu i numer rejestracyjny (lekko niewidoczny).
     Rozkładają ręce i mówią, że nie są przecież z W11.
Moja przyjaciółka mówiła:
 „ze wszystkiego na „p” zostały mi tylko papierosy”.




Idę zapalić.  


piątek, 4 marca 2011

Mandat a coca-cola

Urząd skarbowy i austriacka policja- te dwie instytucje sprawiają, że staram się być bardzo praworządna,
I nie wchodzic im w drogę. Są najzwyczajniej w świecie skuteczni i to bez większego wysiłku.
Starszy Poborca Skarbowy może być dumny ze swojej 100% (?) skuteczności.
Policji w Austrii w ogóle nie widać, a każdy kierowca przestrzega przepisów ruchu drogowego.
Jak wygląda skuteczność w stomatologii albo w ogóle w medycynie?
No cóż, różnie z tym bywa. W przypadku stomatologii zachowawczej, estetycznej czy też protetyce nie jest tak źle. Robimy wypełnienie, koronę, protezę- i to funkcjonuje. Trochę inaczej jest w ortodoncji czy periodontologii. Na sukces składa się wiele czynników.
Oprócz sprawności i wiedzy lekarza, współpracy na linii Pacjent- Lekarz, jest podatność tkanek i zębów na leczenie, skuteczność leków, itp.
Jak jest z profilaktyką w stomatologii?
Pojęcie to kojarzy się wszystkim z próchnicą i jej zapobieganiem. Jej rozwój zależy od współistnienia czterech czynników podatności zęba, węglowodanów, bakterii i czasu. Węglowodany są podstawą metabolizmu bakterii. Niewielkie znaczenie mają te, występujące naturalnie w pokarmach. Najbardziej istotne są rafinowane cukry sztucznie dodawane do pokarmów. W jamie ustnej następuje ich szybki metabolizm. I...mamy chory ząb.
Alkohol, koka, cukier, kofeina i kwasek cytrynowy- to prawdopodobna receptura Coca-Coli. I karmel. Ponoć jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic świata. Już nie jest.
A może producent Coca-Coli sam jest źródłem "przecieku"?
Być może, dla nas to mało istotne. Z pewnością zabiegi marketingowe są godne Nagrody Nobla: rozcieńczyć tzw. wino Pembertona, dodać więcej cukru, karmelu i mieszaniny różnorodnych olejków i mamy "napój wszystkich generacji". Do 1903 roku szklanka Coca-Coli zawierała ok. 9mg kokainy, którą zastąpiły liście koki.

100% skuteczności

Coca-Cola jest świetnym "odrdzewiaczem", wystarczy na kilka godzin wrzucić zerdzewiały klucz.
Była rdza i nie ma rdzy
. Wprawne oko dentysty szybko rozpozna smakosza tego napoju, bardzo smacznego zresztą.
Koncern konsekwentnie realizuje swą strategię- napój niemal od początku miał się kojarzyć z przyjemnością. I jest, kojarzy się ze Świętym Mikołajem, wszelkimi imprezami. Jest inspiracją dla artystów.
Co z tego, że producent zasłania się normami jakości, bezpieczeństwem, czy też "szanowanymi polskimi stomatologami"?
Jest to cukier, kwas, alkohol, czyli sprzyjające warunki to powstawania dziur w naszych zębach.
Ale czy ten tzw. "napój wszystkich generacji" musi być tak skuteczny, jak Starszy Poborca Skarbowy?
Z tą instytucją nie mogłam polemizować, musiałam zapłacić za zaległy mandat wraz z kosztami manipulacyjnymi, ale przecież Coca-Coli mogę powiedzieć  
                                                                                                                    NIE!

czwartek, 24 lutego 2011

Co z tym lapisem?

       "Azotan srebra, związek o działaniu przeciwbakteryjnym, ściągającym, w większych stężeniach przyżegającym, stosowany głównie w postaci roztworów na trudno gojące się rany, pod wpływem światła wydziela wolne srebro, co może spowodować trwałe przebarwienia tkanek „ 
-tyle mówi Encyklopedia Powszechna PWN.
        W tej technice powierzchnia zęba jest „nasączona” roztworem azotanu srebra. Po tym zabiegu zęby może i są pozbawione bakterii, ale stają się  czarne. Próchnica ich już nie atakuje ze względu na silne właściwości bakteriobójcze srebra.
        Szczęście to pełne i trwałe zadowolenie z całości życia. Te trzy zastrzeżenia uczynił już Kant.
Jest jeszcze jedna cecha, którą należy dodać do definicji szczęścia- szczęście to zadowolenie uzasadnione.
Euforia paralityka znajduje się poza zakresem szczęścia, jest to zadowolenie bez uzasadnienia.
        Lapisowanie to prosty zabieg. Bierze się i pędzluje zęby tajemniczym roztworem, za chwilę zęby są czarne i brzydkie, ale nie przeszkadza to zadowolonemu z siebie dentyście.WAŻNE, że nie ma próchnicy.
 Konieczne jest tylko kilkakrotne powtórzenie tego zabiegu.
       O pacjenta, w większości przypadków, małego pacjenta, nikt się nie troszczy. To nic, że w przedszkolach dzieciaki się  śmieją, że często sam mniej się uśmiecha, bo się wstydzi.
       Kanony piękna, zdrowia i urody zmieniają się wraz z upływem czasu, lecz mogę  śmiało powiedzieć, że nasze poczucie estetyki, a tym samym postrzeganie ciała ludzkiego w ogóle wyklucza jakikolwiek inny kolor zębów oprócz BIAŁEGO.

       Nowoczesne technologie, badania naukowe i zaawansowane programy wspomagają skutecznie nas, dentystów w walce przeciwko próchnicy.
      Azotan srebra jest z pewnością skuteczny. Ale po co go stosować skoro ma wady?
      Primum non nocere-po pierwsze nie szkodzić, wg Hipokratesa główną siłą leczącą jest sama natura, lekarz ma jej jedynie pomagać, jest więc sługą natury, a nie jej nauczycielem.
      Z punktu widzenia pacjenta najlepsze leczenie to takie, w którym można zrezygnować ze znieczulenia, borowania i wypełniania ubytku. Leczenia, które odbywa się drogą naturalną.
 Zamiast azotanu srebra możemy wykorzystać tlen trójcząsteczkowy czyli ozon oraz jego silne działanie utleniające.
 Zostało udowodnione, że 10sekundowe zastosowanie ozonu w przypadku próchnicy eliminuje 99% wszystkich bakterii. 
      Ubytki próchnicowe zawierają ok. 90% bakterii kwasotwórczych, które powodują kwasy organiczne wpływające na demineralizację tkanek zęba. 
      Próchnica jest procesem dynamicznym, podczas którego proces demineralizacji i remineralizacji następuje po sobie kilka razy w ciągu dnia. Ozon powoduje przewagę procesu remineralizacji czyli odbudowy dodatkowo wspomagany specjalnym preparatem remineralizacyjnym. Po tym zabiegu nasze oko nie zarejestruje znacznej różnicy w kolorze i kształcie zęba. 
Dlaczego więc ozon jest tak mało popularny?
 Dlaczego większość dentystów zadowala się euforią paralityka?
      Widzieliście obraz Murilla "Chrystus uzdrawia paralityka przy Sadzawce Betesda? A może dla nas, dentystów wystarczy sparafrazować słowa 42-ego prezydenta Stanów Zjednoczonych (tego od cygar)
"Healozon, durniu!"??