środa, 30 listopada 2011

Mężczyzna i jego pani

Kobiety zarabiają mniej o 20, 30 a nawet 40 procent.

Czy to przejaw dyskryminacji? Nie, same tego chcemy i tylko siebie możemy obwiniać za zaistniały stan rzeczy.A dramatyzowanie i wyolbrzymianie tej, zdawałoby się jawnej dyskryminacji prowadzi nas donikąd.Żądań tych nikt dotąd nie spełnił. I nie spełni.
Jesteśmy wychowywane przez społeczeństwo do bycia głównym ogniwem domowego ogniska.Po ukończeniu studiów wybieramy specjalizacje łatwe, bezstresowe i mało czasochłonne.
Większość kobiet to asystentki, recepcjonistki, sekretarki, lekarki rodzinne.
Wśród mężczyzn dominują profesje chirurgów, kardiologów, prezesów, dyrektorów.
Sekretarka pracuje do godziny szesnastej, dyrektor do dwudziestej, dwudziestej drugiej czy nawet do północy.Nie wychodzi z zegarkiem w ręku i nie liczy dodatkowych piętnastu minut jako czas nadliczbowy.
Niektóre specjalizacje w medycynie wymagają dodatkowych szkoleń, kursów, wyczerpujących godzin pracy, zabiegów decydujących o życiu i śmierci pacjenta.
 A pediatra zaleci syrop na kaszel, jeśli to nie pomoże, sięgnie po antybiotyk.Szwecja uważana jest przez wielu za raj równouprawnienia. Parytety płacowe są narodowa religią, a odsetek kobiet pracujących jest jednym z najwyższych na świecie. Państwo zapewnia płatne urlopy rodzicielskie.
                                                             Domowe ognisko?



A jednak to kobiety wciąż wykorzystują więcej urlopów bezpłatnych i kobiety są częściej zatrudniane w sektorze publicznym czyli gorzej płatnym.
Przykład krajów nadbałtyckich pokazuje, że kobiety pracują mniej mimo sprzyjających warunków.Tym samym mniej zarabiają tylko dlatego, że same tego chcą.
Doskonały system opieki nad dziećmi czy urlopy tacierzyńskie zdają się na nic.Kobiety nadal chcą pracować mniej, a tym samym i mniej zarabiać.
Żyjemy w świecie,w którym płeć stanowi najważniejsza kategorię odróżniającą nas od innych.I chcemy do niej przynależeć.A jednocześnie spoglądamy w górę i zazdrościmy mężczyznom i  chcemy być od nich uzależnione.
Czy my także jesteśmy zwolenniczkami tezy, że kobieta bez mężczyzny ma ukryty feler?

poniedziałek, 21 listopada 2011

Różowe i niebieskie

Mózg mężczyzny jest ok. 8% większy od mózgu kobiety. Różni się także nieznacznie budową, ma większe podwzgórze.
Wielkość ludzkiego mózgu jest uwarunkowana czynnikami genetycznymi. Im większy rozmiar mózgu, tym większe jest IQ. Faktem jest także, że kobiety i mężczyźni zachowują się inaczej. Wszelkie poradniki, ksiązki popularnonaukowe zapewniają, że odmienność wynika z uwarunkowań biologicznych.



Lalka Barbie oraz zestaw kuchenny kojarzy się z dziewczynką, samochody, dźwigi, spidermany z chłopcem. A jeśli jest inaczej? Jeśli chłopczyk jest wrażliwy, preferuje ubieranie lalki? Czerwona lampka zapala się w świadomości rodziców. Czy moment zapłodnienia decyduje o tym, że muszę sprzątać i gotować, a w najlepszym wypadku "leżeć i pachnieć"? A jeśli preferuję czynności typowo męskie, degraduje mnie to w oczach innych? Czy jestem sterowana hormonami i czy z powodu uwarunkowań biologicznych muszę być uwięziona w roli typowej dla mojej płci? Czy muszę być ściśle dopasowana do panujących norm tylko dlatego, że w mojej krwi jest więcej estrogenów niż testosteronu?





Na szczęście jest coraz więcej podstaw naukowych, że stereotypowe opinie są mitami, a różnice między płciami powstają dopiero w trakcie rozwoju człowieka. A ksiażki typu: " Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" dedykowane są dla osób, które poszukują punktu odniesienia dla swoich przestarzałych wzorów myślenia i postępowania.



Jesteśmy jednym gatunkiem homo sapiens. Dopiero uwarunkowania zewnętrzne, rodzice, szkoła, środowisko, mają wpływ na to, czy jako mężczyźni wolimy zawód fryzjera czy jako kobiety- lekarza. To język i zasób słownictwa, czy też ubranie pozwala odróżnić daną osobę od innych pod kątem klasy, statusu społecznego, pozycji i płci. Biologia nie ma z tym nic wspólnego. Tylko środowisko.



Kilkadziestąt lat temu kobiety pozostawały w cieniu do tego stopnia, że z chwilą zamążpójścia rzucały pracę. Do dnia dzisiejszego większość z nas przybiera nazwisko męża. I czuje się spełniona.
Niezależnie od tego,  czy nam się to podoba czy nie, ale nasza psychika dostosowuje się do norm społecznych. Musimy być troskliwe, bierne i mniej ambitne od mężczyzn. I uważamy, że takie powinnyśmy być.

Kiedyś usłyszałam, że nie zostanę przyjęta do pracy, bo jestem kobietą. Nie przyszło mi nawet do głowy żeby potraktować to jako przejaw dyskryminacji. Stwierdziłam ,że ten pan jest nieokrzesanym gburem. I do tego wojskowym.
W dzisiejszych czasach złożyłabym skargę, tylko że teraz tego nie usłyszę, bo to byłoby jawne pogwałcenie praw. Obecnie robi się to w sposób bardziej wyrafinowany, ukryty i niedostrzegalny.
W reklamie proszku do prania, sosu grzybowego czy płynu do naczyń jest kobieta. Luksusowy samochód, biurko prezesa, czy też piwo jest wyraźną domeną mężczyzn.



Tylko w przypadku reklam dla dzieci albo leków na zgagę występują wspólnie, mężczyźni i kobiety- w wieku emerytalnym...

 "Kobieto, puchu marny! Ty wietrzna istoto ,postaci twojej zazdroszczę anieli
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli..."



Tego pana Mickiewicza należy wyeliminować z listy obowiązkowych lektur szkolnych.
 " Im wyżej na filogenetycznej drabinie stoją kręgowce, tym znaczniejszy jest rozwój przodomózgowia, które tworzy właściwy mózg."

A ponieważ podwzgórze wchodzi w jego skład, być może przeczywiście mężczyzna to gatunek stojący wyżej i rację mają zwolennicy żebra Adama?

A ja swoją drogą muszę podziękować Mamie, że nie lubiła koloru różowego i wszystkie ubranka kupowała w kolorze blue.
I zamiast lalek dostawałam książki. I cymbałki!

środa, 2 listopada 2011

Wariacje na temat równouprawnienia

Ostatni artykuł był napisany pod wypływem emocji. Przyjechałam do domu zmęczona i głodna, po 12 godzinach pracy i pomyślałam sobie, po co nam uprawnienia? Co zyskałyśmy, a co straciłyśmy? Dlaczego na siłę próbujemy przekonać, że jesteśmy silne, mądre, inteligentne i wykształcone?

Ale z drugiej strony, jeśli popatrzę na swoje niepracujące koleżanki, nie chciałabym być na ich miejscu.
Stereotyp niemiecki drei mal k..., czyli "Kinder, Kuche und Kirche" jest mi całkowicie obcy.

Ja mam swoją pracę, swoją pasję. Robię coś, co przynosi korzyść innym. Dzięki mojej pracy wzrasta produkt krajowy brutto, zmniejsza się stopa bezrobocia. A w dobie przeludnienia jest to niezwykle istotne. I przede wszystkim pomagam ludziom.

Stereotyp złego dentysty ciągle jest u nas żywy. Strach i ból także. A ja, nieskromnie mówiąc, skutecznie z tym walczę. Moje gabinety sa bardzo przyjazne, kolorowe i w niczym nie przypominają tych sprzed 20-30 laty. Są   ładne, estetyczne i funkcjonalne. A pierwsze wrażenie bardzo się liczy.

Ostatnio słyszałam z ust, skadinąd inteligentnego pana, że "decyzyjność kobiet kończy się w kuchni". Roześmiałam się szczerze i radośnie. Czuję się bliższa mentalnie z moim psem niż z ludźmi normującymi swoje myśli i uczynki według praw i reguł rodem z średniowiecza.
Nie tak dawno usłyszałam " my, europejczycy". Nie mamy w zwyczaju tak siebie nazywać.
Jesteśmy Polakami, katolikami, ale europejczykami?
To coś nowego.
Moja pacjentka, p. Małgosia, która obecnie mieszka w Singapurze, napisała dziś, że tęskni za naszym listopadem i że on wcale nie musi być depresyjny, "przytulny dom,kominek, książka i może być miło"
A dla nas, po gorączce cmentarnej listopad to preludium do Swiąt  Bożego Narodzenia.
Zmiana ekspozycji w sklepach, z gromnic na bombki i mikołaje zacznie sie juz niebawem.
I przesyt reklam, tzw. świątecznych, za pomocą których będą nam chcieli wcisnąć wszystko, co zalega w magazynach.
Czy to im sie uda?
Pewnie. Kawa jacobs filiżanka, espumisan, juz w porządku mój żołądku", wystarczy zmienić opakowanie, dodać karpia i śledzia i mamy święta .
Sorry, zapomniałam o ambi pur i domestosie, no bo przeciez my kobiety z kuchni nie wychodzimy!