wtorek, 19 lipca 2011

Wariacje na temat wakacji

"Życie to jest butelka,
  tylko niesamowicie wielka".

Janusz Kofta wiedział, co mówi..

Ostatnie badania wykazują, że alkohol nie jest lekarstwem na stres. Alkohol wpływa na to, jak organizm radzi sobie ze stresem. Zmniejsza ilość hormonu stresu, czyli kortyzolu oraz wydłuża czas działania negatywnych emocji. Mniejsze są za to przyjemne efekty związane z piciem.

Dlaczego o tym piszę? Cóż innego można robić nad naszym morzem, kiedy temperatura wody jest bliska 10 stopniom Celsjusza? Widząc, jak miasto pustoszeje, trasy wylotowe się korkują, oczyma wyobraźni widzę tłumy turystów w bluzach przeciwdeszczowych i polarach przechadzających się nadmorskim deptakiem...
Co robią? Przecież nie opalają się. Kilka lat temu, jeszcze w ubiegłym wieku, pojechaliśmy do moich przyjaciół wypoczywających w Łebie. Cała noc w pociągu, w plecaku 2 butelki Martini Dry. Widziałam wspólny wieczór, zimne martini z lodem i oliwkami. Z dumą wręczyłam gospodyni alkohol, kiedy się przebrałam, dołączyłam do nich i patrzę, jedna butelka pusta, druga prawie też. Naiwnie pomyślałam, że pewnie mieli zapasy... A oni w ciągu niespełna pół godziny uporali się z prawie dwiema butelkami martini...ciepłego, we czterech.
Minęło tyle czasu, a ja ciągle pamiętam swoje zaskoczenie i niedowierzanie.

W kurortach się pije, czyli relaksuje, a czasopisma i gazety obfitują w artykuły dotyczące tzw. miłości wakacyjnej. Jest, czy jej nie ma, wierzyć w nią , czy nie?
Zbyt infantylne dla mnie, dobre dla gimnazjalistek i licealistek, bo już nie uwierzy w to żadna szanująca się studentka. Chociaż, widok podstarzałej blondyny ze wsparciem silikonowym w towarzystwie młodziutkiego tubylca nikogo już nie szokuje, to jest to raczej miłość do euro, funta lub innego jena. I ma większą wartość niż PREMIER
Jarosław Kaczyński na billboardach...

Wszędzie próbują usilnie mi wmówić, że urlop to czas flirtu, miłości, zakochania. Dla mnie to raczej próba odpoczynku, oderwania się od spraw dnia codziennego.

W Tunezji irytowały mnie zaczepki Arabów i ich wielbłądy, w Egipcie nie byłam z wiadomych względów.

Mój najlepszy urlop? Niesamowita cisza w szwajcarskim Mürren. To miejscowość wypoczynkowa bez ruchu samochodowego. Malownicze domki, przepiękne krajobrazy oraz brak hałasu z dzwonkami w tle...chcę znowu  tam pojechać...

I gdzie tu miłość?Czy dwa tygodnie wczasów pod gruszą zamienią "nasze pryszczate żywoty w hollywoodzki film z wybielonym zębem?".

To nie ja, to
J. Żulczyk.

                     Świnki wracają ze spaceru.


W oczekiwaniu na...                                              


Obiecuję solennie, że następnym razem będzie o zębach. Może o oddziaływaniu stresu na zęby? No bo przecież urlop to wielki stres.

sobota, 16 lipca 2011

Gdybym był bogaty...

"Jak to jest być bogatym", taki tytuł miała audycja w Radio Maryja.

"Dzień dobry, dzwonię z Niemiec, Ojciec Rydzyk wie jak to jest być bogatym."
Koniec cytatu i koniec audycji...

Marzył już o tym ubogi mleczarz z Anatewki :
 "pracy bym się brzydził, gdybym ja był wielki Pan".
 Co chciał robić? Studiować Talmud.... przy akompaniamencie sześciu kucharek w kuchni...

Dziwne marzenie? Może, ale tylko dla nas, żyjących w całkiem innej rzeczywistości, gdzie nadmiar jedzenia jest problemem, a praca? No cóż, z tym bywa różnie.

Grecy się obrażają na panią Angelę Merkel. Zamiast dotacji,  każe im iść do pracy...
Gdyby p. Merkel mieszkała np. w Grecji czy innej Italii z pewnością miałaby inne zdanie i z większym zrozumieniem podeszłaby do problemów tego kraju. Trudno pracować, kiedy świeci słońce, a temperatura zimą nie spada poniżej 15 stopni. Ale można wybaczyć p. Angeli która, będąc gościem w Waszyngtonie, musiała wydać oświadczenie, że spożyła niezapomniany lunch z p. Obamą. Co jadła? Listek sałaty, popijając przy tym wodą (ciekawe, czy gazowaną?) No cóż, USA jest bardzo bogate.

A my? Kazano nam omalże nie oddychać, w ten pamiętny piątek, kiedy gościł u nas Pan Prezydent, przywożąc ze sobą dynie, pomarańcze i indyka.

Czyżby brzydził się naszej kuchni, czy aż tak bał się terroru? Podejrzewam, że to drugie. Tylko totalny abnegat odrzuciłby naszą np. zupę ze szparagów, kaczkę z wiśniami i truskawki w śmietanie.
A jeśli dodamy do tego , no dobrze, niech będzie amerykańskie wino, maj całkiem niezłe,  byłby to naprawdę niezapomniany "roboczy diner".... nawet dla prezydenta Stanów Zjednoczonych. Widocznie bycie bogatym zobowiązuje i nie jest wcale takie łatwe, proste i przyjemne, jak nam, przeciętnym zjadaczom chleba się wydaje.
Chociaż, z drugiej strony, statystyki mówią, że poczucie szczęścia nie ma nic wspólnego z bogactwem.
Kiedyś, jadąc tramwajem, z jakiegoś powodu było mi tak przykro, że płakałam.Byłam bardzo nieszczęśliwa, świat mi się rozpadał. Wszyscy wokół mi współczuli, a ja się nie mogłam powstrzymać. Na niczym mi nie zależało, byłam biedna, nieszczęśliwa. Ciekawe, czy w tamtym przypadku, gdybym jechała np. mercedesem, moje poczucie nieszczęścia byłoby mniejsze?










wtorek, 5 lipca 2011

Relax, no stress.


"Relax, no stress",tak zostaliśmy  przywitani przez taksówkarza na Santorini, który wiózł nas do hotelu. Miał powody, żeby tak mówić, jadąc ponad setką wąskimi i krętymi uliczkami. Basen, śniadanie, plaża, znowu basen, kolacje w jednej z licznych tawern, rzeczywiście, prowadząc taki tryb życia można się zrelaksować. I zapomnieć, przynajmniej na chwilę o tzw. realnym życiu w Warszawie zwłaszcza, że ostatnio dużo się w nim dzieje. Korki strzelają, nie te od szampana, sprzęty nie działają, bieganie z jednego Artodonto do drugiego. W tym chaosie mimo wszystko ciągle mi się wydawało, że jednak nad wszystkim panuję. Dopiero, kiedy wysiadło wszystko oprócz lodówki stwierdziłam, że muszę odpocząć, że najwyższy czas na urlop.

Lubicie chałwę? Ja uwielbiam ją. Byliśmy na tej wyspie jedenaście lat temu. Chałwa sprzedawana na wagę 
oraz słodkie wino, mimo, że słodkiego nie lubię, to jednak Canava Russos jest jedyne w swoim rodzaju, to tylko  pozostało mi w pamięci.
 Wino teraz jest jeszcze bardzo słodkie, ale chałwy niestety już nie ma, tej na wagę oczywiście. Okazuje się, że tylko w okresie postu taka sprzedają. Więc jeśli o mnie chodzi, mogłabym mieć "ramadan" przez cały rok...

Co prawda, nie powinnam narzekać, kupiłam ostatnie dwa kawałki chałwy postnej, ale to jednak nie było to.
Ta sprzed 11 laty serwowana była w dużych brytfannach wyłożonych pergaminem. Była ona słodka, tłusta i wilgotna. Teraz  sprzedają ją w ofoliowanych blokach.


Papierosy Dumont oraz chałwa z Santorini- te dwie pozycje należą już do historii. Historia lubi się powtarzać, chciałabym żeby w tym wypadku to się sprawdziło.

Relax, no stress - Pan kierowca miał rację, tam można fantastycznie wypocząć, tym bardziej, że plaże były puste, jedzenie wspaniale, ludzie fantastyczni. Nikt nie był  zainteresowany zamieszkami w Atenach, to tylko na szklanym ekranie wyglądało tak groźnie.