piątek, 6 lipca 2012

W stronę kobiet

Euro 2012 jest już historią. Jest czas podsumowań, nawet PIS grozi, że zrobi audyt.
Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy rasistami i rusofobami. A to z powodu braku zezwolenia na przemarsz drużyny rosyjskiej w dniu ich święta, ba, nawet Putin pogroził nam palcem, kiedy jego drużyna zremisowała z naszą. Premier Tusk słusznie zauważył, że nie palimy domów uchodźców, ani nie strzelamy do żydowskich dzieci w szkołach.
Nie oznacza to wcale, że jesteśmy idealni, o nie!
Seksizm i męski szowinizm to nasza narodowa cecha. Istnieje część  mężczyzn, dla których wszystko i zawsze w kobietach jest podejrzane.Już zauważył to Honoriusz Balzak, a on był ogromnym znawcą ludzi, ich psychiki i doskonale się wczuwał zarówno w role kobiet jak i mężczyzn. I co najważniejsze, był zawsze postronnym obserwatorem.
"Te mocne głowy, rekrutujące się przeważnie z ludzi słabych, mają swój katechizm odnośnie kobiet."

Wszyscy znamy kogoś, dla którego rodzaj żeński, począwszy od królowej angielskiej a skończywszy na dziesięcioletniej dziewczynce to skończone rozpustnice, kłamczuchy, niezdolne myśleć o niczym innym, jedynie o głupstwach.
Ukrainki są piękne, wiemy to dzięki Euro, Francuski czarujące, Hiszpanki seksowne, a Niemki gospodarne.
Jakie my jesteśmy?
Jedyne określenie, jakie mi przychodzi do głowy, to Matki Polki.
Rosiewicz śpiewał o nas jak o dziewczynach, które mają najwięcej witamin. Jagna w "Chłopach" była wielką, dorodną blondyną. Wypadałoby powiedzieć, że do Niemek nam najbliżej.
Podążam za Balzakiem,  który twierdził, że kobieta zawsze musi się czemuś poświęcać. Dla jednych będą to konfitury, wielkie pranie, gospodarstwo domowe, dla innych troski macierzyństwa. Jeszcze inne będą dyskutować o różnych gatunkach słowa bożego, a kolejne pracować albo się bawić lub intrygować.
Wiele razy doświadczyłam męskiego szowinizmu. Tylko dlatego, że jestem kobietą to źle zaparkowałam, zarysowałam samochód. Nawet instrukcji użytkowania sprzętu nie potrafię zrozumieć.
I zatankować samochodu, pomimo, że nie jestem blondynką.
I muszę przyznać, że mam mieszane uczucia, bo z jednej strony szczycimy się tym, że chleb własnoręcznie pieczemy, jakby nie było piekarni, buraki i kapustę uprawiamy na jednym metrze kwadratowym, a z drugiej strony coraz więcej jest pań na eksponowanych stanowiskach, wykształconych i szanowanych.
Więc może nie ma czegoś takiego jak rasizm, męski szowinizm i seksizm? I każdy ma prawo do swojej opinii na dany temat i nie warto z tego powodu jego także szufladkować?