poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Dentysta i jego pacjent

Delikatnie mi zasugerowano, ze nie powinnam  zajmować się polityką. Lepiej zrobię, jeśli będę publikować przypadki  pacjentów, które sie nie udały.
Jestem z natury przekorna i dlatego zrobię coś wręcz przeciwnego.Opiszę coś, z czego jestem dumna i co mi najlepiej wychodzi.
.Lubię swój zawód, niezależnie od tego, ile jeszcze razy usłyszę "Jak ja nie cierpię dentysty". Wyobraźcie sobie panią. Elegancka, zadbana, znająca swoją wartość. Wszystko pięknie tyle tylko, że sprawiająca wrażenie smutnej. Cięzko z niej wydobyć uśmiech. Nic dziwnego, zęby są schowane mimo, że na pierwszy rzut oka jest wszystko w porządku. Zęby są wyleczone, czyli praktycznie możemy się pożegnać i umówić na kontrolną wizytę.. Ale istniało małe "ale" i postarałam się z niej to wydobyć.
Pani także nie była zadowolona ze swego "wiecznego smutku i zamyślenia". Mając jej pozwolenie sprawiłam, że Pani się uśmiechnęła...spontanicznie i bez "zaproszenia".
Jak to się stało?
Proste, zęby zostały wybielone. Już było lepiej i obydwie wiedziałyśmy, że zmierzamy w dobrym kierunku.
Potem była koncepcja ilości, kształtu i wielkości licówek porcelanowych. Po drodze były niewielkie korekty kształtu zębów, które musza harmonizować z rysami twarzy. I powoli zmierzałyśmy do upragnionego celu.
W tym przypadku konieczne było nieznaczne opracowanie zębów,tj. ich powierzchni wargowej. Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na efekt końcowy...
Przeszedł najśmielsze oczekiwania. To, że zęby były ładne, duże, białe, w zasadzie w tym wypadku to zeszło na plan dalszy.

Ale, pani Basia całkowicie się zmieniła. Ona się uśmiechnęła! I to spontanicznie, była najbardziej radosną osobą.
Coś niesamowitego...
Sama byłam pod wrażeniem tej nieoczekiwanej metamorfozy. I tej reakcji. Miałam przed sobą elegancką, pewną siebie kobietę. Kobietę szczęsliwą!

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak byłam z siebie dumna. W takich przypadkach naprawdę nie są potrzebnę żadne "poprawiacze humoru".
Nie sądzicie, że już najwyższy skończyć z wizerunkiem siermiężnego dentysty?
I postawić im pomnik okazały, z brązku, zaprojektowany przez "zasłużonego dyżurnego" artystę?
I zapomnieć.

7 komentarzy:

  1. Nie rozumiem, ja nosze w tym celu aparat ortodontyczny. Po co w takim razie niepotrzebnie szlifować zęby?

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdę mówi Pani Doktor, bo to o moich licówkach mowa.
    Moje zęby nigdy nie były dramatycznie złe, ale nie było czym się chwalić. To są takie ogryzki, jakie ma większość mieszkańców wschodniej Europy. Nota bene miło usłyszeć, że moja ponura i krytyczna natura może sprawić wrażenie intelektualnego „zamyślenia”;)
    Nigdy się nie zastanawiałam nad wymianą zębów, póki na siebie pracują, a o licówkach wiedziałam tylko tyle, że są, i że korzystają z nich ludzie, którym bardzo zależy na dobrym wizerunku. A ja traktowałam zęby wyłącznie użytkowo. Jednak niedawno weszłam w krytyczny wiek –skończyłam 50-tkę. Jeszcze pamiętam te piękne lata między 20 i 40 rokiem życia i zupełnie nie mogę się pogodzić z faktem, że nagle i nieoczekiwanie wszystko się sypie! Zęby też troszkę się zużyły, choć nadal są w wersji użytkowej. Oczywiście czasami sobie tłumaczę, że wprawdzie nie jestem już taka świeżutka i apetyczna jak kiedyś, ale za to mądra i doświadczona. Jednak kiedy rano wstaję, to ta mądrość wcale mi nie pomaga. Jedyne co mi pozostaje, to jednak umyć tą zmęczoną kobietę, którą widzę w lustrze.
    Nic więc dziwnego, że każdą propozycję „odświeżenia” wizerunku chłonę jak gąbka. Kiedy „mimochodem” padła sugestia licówek, najpierw pogooglowałam, co to w ogóle jest, a potem nabrałam na nie dużej ochoty – choć procedura wydawała mi się paskudna. Trochę też się obawiałam, że moje oczekiwania będą za duże (kiedyś fryzjer mi opowiadał, że przyszła klientka z wyrwaną kartką z kolorowego pisma i była niepocieszona, że mimo takiej samej fryzury nie była podobna do Meg Ryan).
    Ale już prowizoryczne licówki zapowiadały fajny efekt i ten rzeczywiście jest. Teraz szerzej otwieram usta i uśmiecham się, a wiatr śmiga mi po białych licówkach. No i cieszę się, że w tydzień udało mi się coś urwać z procesu starzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do tej "świeżutkości" to mogę udowodnić, że Pani ma o sobie zbyt krytyczne mniemanie. Jeśli wyrazi Pani zgodę, mogę opublikować Pani ostatnie zdjęcie, a wszyscy się przekonamy, jak słabe mniemanie ma Pani o sobie.
    A tak na marginesie, wcześnie Pani wstaje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie – już nie przesadzajmy z tą otwartością. Zdjęć nie będziemy publikować. Niech reszta blogowiczów uwierzy na słowo i sama popraktykuje z licówkami. Ci, którzy jeszcze pamiętają maszyny do pisania, będą znali Tipex. Od tego można zacząć:) Proszę nałożyć cieniutką warstwę na ząbki, kilka minut poczekać do wyschnięcia i oszałamiający efekt gotowy.
    Serdecznie pozdrawiam – uśmiechnięta pacjentka
    PS. Ja tak wcześnie wstaję, że czasami nawet do snu ułożyć się nie zdążę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobrze. Pozwolimy sobie zatelefonować do Pani w maju. Chodzi mi o siódemkę górna prawą, jeśli nadal Pani dokucza, należy znaleźć jeszcze 1 kanał, pod mikroskopem. Czekamy na montaż. Pozdrawiam serdecznie,

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy licówkami można wybielić martwy ząb?

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepiej, jeśli najpierw wybielimy ząb od wewnątrz, a potem założymy licówkę. Licówka to cienki listek porcelany nałozony na ząb, i jako taki nie spełnia funkcjiwybielającej. Mozna za jej pomocą skorygować kształt zęba. W przypadku zębów martwych najlepiej jednak sprawdza sie korona pełnoceramiczna.

    OdpowiedzUsuń